"Super Express": - Jak zareagował pan na słowa Jacka Pałasińskiego?
Jacek Żakowski: - Nie byłem nimi specjalnie poruszony. W porównaniu z tym, co Jarosław Kaczyński opowiada o różnych ludziach, było to raczej delikatne. Zrozumiałe, że analityk polityczny taki jak redaktor Pałasiński wypowiada sądy oceniające. Po to są publicyści i komentatorzy.
- Były to jednak argumenty ad personam, które już Schopenhauer określił jako niepożądane w merytorycznej dyskusji.
- Tak, ale można powiedzieć, że jest to ta sama retoryka, co u Kaczyńskiego, który powiedział, że Tusk ma wilcze oczy. Przywykliśmy już do tego, to nie odstaje od stylu debaty, a powiedziałbym nawet, że jest to dość łagodne w stosunku do tego, co piszą media prawicowe. Zaskoczenie polega na tym, że na ogół to druga strona ma taką retorykę. Zdziwiło mnie obruszenie kolegów, ponieważ gdyby śledzili i piętnowali wszystkie wypowiedzi tego typu np. na temat Donalda Tuska, to powinni się obruszać codziennie.
- W 2010 roku mowa nienawiści doprowadziła do zabójstwa Marka Rosiaka. Czy przyzwolenie na taki język może spowodować, że znów dojdzie do tragedii?
- Do mowy nienawiści jest tu bardzo daleko. Mamy dziesiątki zabójstw dokonywanych na tle rasistowskim czy politycznym przez radykalną prawicę. I to jest problem. Ale mowę nienawiści od tego, co napisał Jacek Pałasiński, oddziela jeszcze kosmos. To, co pan powiedział, jest kompletnie nieuprawnione. Sprawa Rosiaka to był incydent.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail