Radosław Sikorski

i

Autor: archiwum se.pl Ale już dzień później na posiedzeniu sejmowej Komisji Łączności z Polonią i Polakami za Granicą minister mówił zupełnie co innego. Jego zdaniem "Super Express" pisał nieprawdę, a autor tekstów Mirosław Skowron miał rzekomo się przyznać do "rozminięcia z prawdą". To ewidentne kłamstwo. Nie wycofujemy się z niczego, co zostało opublikowane. Tej sprawy tak nie zostawimy. Wiceministra krytykuje nie tylko opozycja. Zaskoczony zachowaniem Ciska jest nawet poseł PO Jerzy Fedorowicz (66 l.). - Rzeczywiście, takie słowa ministra padły, a skoro tak, to minister za nie odpowiada. Jeśli to, co powiedział, jest nieprawdą, to będzie musiał się wytłumaczyć. Sejm jest od zadawania trudnych pytań, a minister od udzielania odpowiedzi - mówi Fedorowicz, również członek sejmowej Komisji Łączności z Polakami.

Resort Sikorskiego łamie prawo!

2013-05-24 4:00

Coraz więcej pytań wokół konkursów i kontraktów zawieranych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. MSZ z niewiadomych powodów odmawia ujawniania szczegółów swoich poczynań finansowych

Ministerstwo Spraw Zagranicznych ukrywa nazwiska osób odpowiedzialnych za zdumiewające decyzje związane z podziałem wielu dziesiątek milionów złotych. Woli złamać prawo, niż ujawnić, kto przyznał lekką ręką pieniądze podatników fundacjom i spółkom. Jest tu wyjątkiem nie tylko w Europie, ale nawet na tle innych polskich ministerstw, które te informacje ujawniają. W ostatnich dniach pojawiło się też pytanie o kontrakt firmy Cam Media, która wyciągnęła z MSZ niemal 34 miliony zł.

Sprawą kontraktów i konkursów resortu kierowanego przez Radka Sikorskiego "Super Express" zajmował się przy okazji tekstów dotyczących podziału 52 milionów zł w konkursie na projekty na rzecz Polonii i Polaków za granicą. Przypomnijmy, że po wykazaniu dziwnych decyzji konkursowych i złapaniu na kłamstwie zastępcy Radka Sikorskiego, Janusza Ciska, zakończyło się to dymisją wiceministra (oczywiście "ze względów zdrowotnych") i odejściem z pracy dwóch innych urzędników.

Złoty interes Cam Media

Okazuje się, że to niejedyny konkurs, do którego można mieć zastrzeżenia. Tygodnik "Wprost" informował niedawno o bliskich kontaktach między szefami innej spółki - Cam Media, a politykami Platformy. Dziennikarze TVN24 zwrócili uwagę, że Cam Media najwięcej zarobiło właśnie na kontraktach z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Przetarg MSZ wygrany przez spółkę Cam Media i konkurs MSZ, w którym rozdzielono dziesiątki milionów złotych na fundacje opisywane przez "Super Express", łączy niestety wiele podobieństw.

Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku zachodziło podejrzenie bliskich związków towarzyskich bądź rodzinnych szefów firm z politykami bądź urzędnikami z rządu. W obu przypadkach w przetargach znalazły się dziwne zapisy dotyczące doświadczenia w danej dziedzinie. W konkursie w sprawie Polonii MSZ z z tajemniczych powodów zrezygnował ze standardowego zapisu o wymaganym doświadczeniu. Dzięki temu pieniądze mogły otrzymać fundacje, które powstały nawet dwa dni przed ogłoszeniem konkursu. W przetargu dotyczącym Cam Media znalazł się zapis zaskakująco wygórowany, którego, jak pokazało życie, nie trzeba było wypełnić. W opinii konkurentów Cam Media miał on powstrzymać inne firmy przed złożeniem ofert.

Ostatecznie ofertę złożyła tylko jedna firma. Cam Media. Zarabiając z pieniędzy MSZ (a więc nas wszystkich) niemal 34 miliony złotych. Średnio grubo ponad 600 tysięcy zł za jedną imprezę. Jak przyznają przedstawiciele branży eventowej, to "niewiarygodnie dobry kontrakt".

MSZ plącze się w zeznaniach

Wielokrotnie zwracaliśmy się do MSZ o poznanie szczegółów konkursu i składu ekspertów, którzy zajmowali się rozdzielaniem pieniędzy podatników. Niestety, ministerstwo odpowiada, że "nie udostępnia nazwisk ekspertów". Dlaczego? "Ze względu na ochronę danych osobowych".

Prawnicy i konstytucjonaliści nie mają wątpliwości, że w ten sposób ministerstwo łamie prawo, którego powinno przestrzegać.

"Imię i nazwisko to nie są dane osobowe, ale dobra osobiste - twierdzi adwokat i konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. - Zasłanianie się w tym względzie przez MSZ ochroną danych osobowych jest łamaniem prawa. To nadgorliwość sprzeczna z prawem".

MSZ nie ujawnia danych dziennikarzom, ale nie ujawnia ich też... instytucjom państwowym! I gubi się w zeznaniach, dlaczego tych danych nie może przekazać. Opóźnienia w przekazaniu nazwisk i pełnej dokumentacji konkursu szefowej Kancelarii Senatu Ewie Polkowskiej zastępca Radka Sikorskiego tłumaczył rozczulającym argumentem: "to są dwie szafy dokumentów, nie można ich błyskawicznie skserować".

Zażenowanie Kancelarii Senatu

Minister Polkowska, która jest szefową Kancelarii Senatu już trzecią kadencję z rzędu, przyznaje, że jest zdumiona takim zachowaniem MSZ. Jak podkreśla, "z zażenowaniem" musi przyznać, że taka obstrukcja ze strony ministerstwa zdarza jej się pierwszy raz w karierze.

"Z zupełnie niezrozumiałych względów do tej pory nie uzyskałam wszystkich informacji dotyczących nazwisk osób będących w komisji konkursowej rozdzielającej pieniądze ze środków publicznych - mówi minister Polkowska. - Nie ma żadnych przeszkód, by nazwiska komisji konkursowej pojawiały się na stronach internetowych".

Podkreślmy, że inne ministerstwa nie mają wątpliwości, że to utajnianie nazwisk osób dzielących pieniądze byłoby łamaniem prawa.