„Super Express”: – Pojawiły się informacje, że wicepremier Piotr Gliński stanie na czele superministerstwa, łączącego resorty kultury i dziedzictwa narodowego, sportu, edukacji narodowej, nauki i szkolnictwa wyższego. Skąd tak silna pozycja akurat tego polityka?
Andrzej Stankiewicz: – Faktycznie takie informacje krążą, choć nic jeszcze nie jest przesądzone. Pozycja Piotra Glińskiego wynika z kilku rzeczy. Po pierwsze – cieszy się zaufaniem Jarosława Kaczyńskiego. Zgodził się na to, by firmować projekt premiera technicznego. Naraził się tym na śmieszność w czasie, gdy PiS był jeszcze w opozycji. Po drugie – premierem już nie będzie. Był taki pomysł, by to Gliński stanął na czele rządu zamiast Beaty Szydło, został jednak wtedy bardzo szybko storpedowany. Dlatego pomysł stworzenia superministerstwa jest w pewnym sensie dowartościowaniem tego polityka.
– Ale czy są jakieś inne przesłanki – oprócz wynagrodzenia politycznych zasług – na przykład merytoryczne sukcesy jako wicepremiera?
– Jeśli chodzi o ocenę merytoryczną, to rolę Glińskiego można ocenić bardzo krytycznie. Kwestia wojen o muzea, awantura w Teatrze Polskim we Wrocławiu, czy Polska Fundacja Narodowa, która jest porażką. Ale politycznie Gliński ma atuty, a nagrodzenie go superministerstwem ma pewien sens.
– Jaki?
– Piotr Gliński nie należy do żadnej frakcji wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości i szerzej w Zjednoczonej Prawicy. Nie uczestniczy w ostrej wojnie, która toczy się wewnątrz obozu władzy, a w której uczestniczą z jednej strony Zbigniew Ziobro, Beata Szydło, z drugiej Mateusz Morawiecki. Piotr Gliński orientuje się na Jarosława Kaczyńskiego, ale w konfliktach wewnątrz Zjednoczonej Prawicy stoi z boku. Stąd też oddanie mu większej władzy nad takim ministerstwem nie szkodzi nikomu, nie oburzy żadnej frakcji.
– Poza odbiorem zewnętrznym, tu zaszkodzić może. Wicepremier nie jest zbyt lubiany przez dziennikarzy?
– Sam byłem ostro atakowany przez Glińskiego za krytykę Polskiej Fundacji Narodowej. Ale dla oceny przez Jarosława Kaczyńskiego to, że ktoś ma spór z liberalnymi dziennikarzami (ja osobiście uważam się po prostu za dziennikarza, nie dziennikarza liberalnego, ale oni każdego krytykującego ich tak odbierają) nie ma znaczenia. W oczach prezesa PiS spór z dziennikarzami może być traktowany nawet jako atut. Beata Mazurek, Ryszard Terlecki, też nie są jakoś specjalnie lubiani przez dziennikarzy. I dla prezesa nie miało to znaczenia.
– Wracając do awansu i tworzenia superministerstwa. Piotr Gliński zyska, bo nie jest z żadnej frakcji?
– Proszę zauważyć, że on nie brał udziału w ostrych sporach wewnątrz obozu dobrej zmiany na przykład w sprawie majowego terminu wyborów. Stał z boku. Zawodowo osiągnął wiele, teraz chciałby mieć trochę władzy. PiS mu tę władzę zapewnił. A otrzymanie superresortu, łączącego kulturę, sport, edukację i szkolnictwo wyższe byłoby dodatkowym docenieniem. Jednak samo powstanie tego resortu wciąż nie jest przesądzone.
Rozmawiał Przemysław Harczuk