Reklamówka prezydencka

2010-04-26 2:30

- Wybory prezydenckie to najtańsza forma reklamy. Wystarczy zebrać 1000 podpisów, zgłosić Państwowej Komisji Wyborczej powołanie komitetu wspierającego kandydata i wchodzi on do oficjalnego obiegu - rachował szwagier.

- Bo zaraz wszystkie media informują, że taki istnieje i psują naszą świadomość charakterystyką delikwenta. Ale takie są prawidła demokracji, co niestety źle o niej świadczy.

Większość z tych zgłoszonych, niespecjalnie znanych pretendentów nie zbierze potem 100 tys. podpisów wymaganego społecznego poparcia i nie wystartuje w wyborach, ale póki co pompują się prawie prezydencką powagą.

Na przykład taki (ależ przykład to tylko) Bogdan Szpryngiel. Zgłosił się. Bo za nim stoi poważna 286-osobowa reprezentacja tych, co już na niego głosowali, gdy ubiegał się nieskutecznie o mandat europosła z ramienia Libertasu. Teraz też się podpromuje, choć na prezydenturę (nawet jeśli wystartuje) przy tuzach takich jak Bronisław Komorowski czy Jarosław Kaczyński (?) nie ma szans. Ale na reklamę zawsze.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki