Adam Niedzielski, minister zdrowia, podpisał rozporządzenie dotyczące rejestru ciąż. Od teraz więc informacje dotyczące ciężarnych Polek będą trafiały do Systemu Informacji Medycznej. Zgodnie jednak z zapewnieniami resortu, chodzi o zdrowie i szczególną opiekę ciężarnych.
Rejestr ciąż stał się faktem. Minister podpisał
- Od tej pory zatem w systemie P1 będą gromadzone dane na temat tego, czy dana osoba korzystająca ze świadczenia medycznego jest w ciąży, nawet jeżeli nie będzie to wizyta u ginekologa - skomentował sprawę dr nauk prawnych Kamil Stępniak.
I faktycznie rozporządzenie ministra doprowadzi do poszerzenia się katalogu informacji, jakie będą zbierały o Polakach służby medyczne. Wśród nich jest właśnie informacja o ciąży, choć rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz przy każdej okazji zapewnia, że nie został utworzony żaden nowy rejestr. Zamiast tego mówi o poszerzeniu systemu raportowania.
- Został poszerzony o alergie, ciała obce, grupę krwi oraz o fakt bycia w ciąży. Należy podkreślić, że rozporządzenie nie tworzy żadnych rejestrów, a jedynie poszerza system raportowania - podkreśla Wojciech Andrusiewicz.
Resort zdrowia broni rejestru ciąż. Opozycja wskazuje na zagrożenia
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia zaznaczył także, iż rozszerzenie zakresu zbieranych danych to nie jest widzimisię polskich władz, a odgórna decyzja Komisji Europejskiej. Ta bowiem powołała w tej sprawie specjalny zespół, a rejestr ciąż jest efektem ich prac. Zaś same dane mają być zbierane dopiero od października 2022.
- Pomysł został w przedziwny sposób zinterpretowany. Standardem prowadzenia dokumentacji o pacjencie jest zapisywanie informacji o stanie jego zdrowia. Mamy do czynienia z sytuacją, że przechodzimy z informacji zapisanej na papierze w tradycyjnej karcie pacjenta, do rozwiązań informatycznych, cyfrowych, które zapisują dokładnie te same informacje w wersji elektroniczne - tłumaczył jeszcze w listopadzie 2021 roku Adam Niedzielski.
Swojego rozgoryczenia decyzją resortu zdrowia nie kryją politycy opozycji. Zgodnie ze słowami posłanek lewicy, możemy spodziewać się rozszerzenia kontroli nad kobietami w ciąży, co w połączeniu z zakazem aborcji może skutecznie uniemożliwić kobiecie pozbycie się ciąży.
- Będą zbierane informacje o ciążach, nawet gdy wizyta lekarska nie dotyczy ciąży, co narusza to dotychczasowe przepisy prawa. Zawarte w systemie dane będą mogły być udostępnione prokuraturze oraz sądom „na określonych przepisach” - komentuje Wanda Nowicka z Lewicy.
Wtóruje jej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która również zwraca uwagę na możliwość przekazania informacji o ciąży dalej do ministerstwa sprawiedliwości. Posłanka Lewicy docieka, czy nie chodzi przypadkiem o to, by tropić, czy dana kobieta nie pojechała za granicę usunąć ciąży.
- Prokurator po poronieniu? Tropienie, czy kobieta wyjechała przerwać ciążę za granicą? Polki już dziś nie zachodzą w ciążę z obawy przed przymusem porodu w każdej sytuacji. Powodów do strachu właśnie przybyło. Rejestr ciąż w kraju z niemal całkowitym zakazem aborcji przeraża - pisze Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Rejestr ciąż faktycznie będzie używany do śledzenia?
Czy Polki faktycznie mają się czego bać i mogą spodziewać, że ich ciąży poza lekarzami przyglądać się będzie Ministerstwo Sprawiedliwości czy Prokuratoria Generalna? Niestety, minister zdrowia Adam Niedzielski nie wykluczył, że dostęp do gromadzonych danych będzie mieć prokuratora i sądy, ale tylko w oparciu o "określone przepisy".
Jak podaje natomiast wspomniany dr nauk prawnych Kamil Stępniak, oznacza to wprost, że prokuratura, która skieruje wniosek do sądu, będzie mogła uzyskać informację o tym, czy dana Polka była wcześniej w ciąży, czy też nie. Jeśli w trakcie takiego procesu weryfikacji okaże się, że ciąża była, a dziecka nie ma, może to stanowić podstawę do domniemania, że doszło do aborcji. Przypomnijmy zaś, że wykonywanie tej w Polsce poza ściśle określonymi wyjątkami jest nielegalne.
Poniżej zdjęcia z wyjazdu polityków Prawa i Sprawiedliwości w Polskę
Polecany artykuł: