"Super Express": - Czy Angela Merkel i Nicolas Sarkozy zapowiedzieli krok w kierunku przekształcenia UE w Stany Zjednoczone Europy?
Reinhard Veser: - Nie wiem, czy od razu w Stany Zjednoczone. Pomysły sugerujące zmiany w traktatach są jednak zapowiedzią znacznie głębszej integracji państw Unii. Głębszej niż było do pomyślenia przed kryzysem.
- Zastanawiam się, czy będzie do pomyślenia teraz. Hasło: wspólna polityka fiskalna poruszy w wielu krajach dzwonki alarmowe.
- Na pewno opór będzie silny. W takiej sytuacji jak dziś trudno nawet prognozować, co może przejść na najbliższym szczycie UE. W ciągu ostatnich kilku lat, a nawet kilku miesięcy w wielu krajach zdarzyły się rzeczy, które dekadę temu uznalibyśmy za niemożliwe. Mam jednak wrażenie, że opór przed tą głębszą integracją, właśnie ze względu na obawy przed kryzysem, może być mniejszy niż przed laty.
- Na ile sami Niemcy wierzą, że pomysły kanclerz Merkel uzdrowią Unię Europejską?
- Zabił mnie pan tym pytaniem. Z jednej strony zaufanie i popularność euro jako waluty jest wśród moich rodaków najniższa w dziejach. Z drugiej strony moi rodacy oceniają Angelę Merkel dobrze. W wyniku kryzysu pojawiło się nawet takie przekonanie, że jeżeli któryś z liderów niemieckiej sceny politycznej może uratować euro albo Unię, to będzie to jednak ona, a nie nikt z SPD. Choć lewicowa opozycja oczywiście bezlitośnie krytykuje Merkel za lenistwo i masę zaniechań. Tyle że jest to taka krytyka "urzędowa". Postulaty socjaldemokratów nie są bowiem wcale aż tak różne od tego, co proponuje Merkel. Choćby ustanowienie w każdym kraju UE górnego progu, do którego można się zadłużać.
- W tym wspólnym wystąpieniu określonym w mediach jako kompromis francusko-niemiecki widzę głównie spełnienie postulatów Niemiec, i chyba żadnego francuskiego. Nie obawia się pan, że Francuzi poczują się upokorzeni i zaczną się buntować przeciwko "dyktatowi Berlina"?
- Już zaczęli. Gdy posłucha pan francuskiej lewicy i tego, co głosi publicznie, to jest to ewidentnie gra antyniemiecką kartą. Retoryka może jeszcze nie konfliktu, ale bardzo ostra. I to może narastać. Wydaje mi się jednak, że Sarkozy postawił już na linię proponowaną przez Merkel i bardzo trudno byłoby mu się wycofać.
- Nie ma ryzyka, że w walce o głosy w wyborach prezydenckich wytnie podczas najbliższego szczytu UE jakiś numer, i zagłosuje kompletnie inaczej, niż uzgodnił z kanclerz Merkel?
- Jeżeli ktoś wytnie taki numer, to raczej następny prezydent Francji, który będzie się wywodził z lewicy i to już na którymś z kolejnych szczytów UE. Po Sarkozym tego bym się nie spodziewał.
Reinhard Veser
Publicysta "Frankfurter Allgemeine Zeitung"