"Super Express": - "Dziennik" ujawnił, że Dariusz Drzewiecki proponował austriackiemu koncernowi budowlanemu załatwienie umów na inwestycje nadzorowane przez jego brata Mirosława, wówczas ministra sportu. Warunkiem było "tylko" założenie spółki. Austriacy odmówili.
Antoni Kamiński: - Co tu komentować? Ręce opadają! To są praktyki przestępcze. Korupcja par excellence.
- Rodzeństwa się nie wybiera...
- W tej sprawie są dwie możliwości. Albo minister jest uczciwy i ma pecha być bratem człowieka nieuczciwego, który próbuje wyłudzać pieniądze, powołując się na więzy krwi z bardzo wysokim urzędnikiem państwowym. Albo bracia byli w zmowie i dla prywatnych zysków usiłowali wykorzystać to, że Mirosław Drzewiecki zawiadował resortem, do budżetu którego napływają pieniądze z zamówień zewnętrznych. Drugą możliwość uprawdopodobnia niejasne powiązanie Mirosława Drzewieckiego z aferę hazardową, a w szczególności z planami zatrudnienia córki Ryszarda Sobiesiaka.
Przeczytaj koniecznie: Brat Drzewieckiego rozdawał rządowe kontakty?
- To się mogło zdarzyć wszędzie na świecie.
- Problem polega na tym, że u nas zdarza się zbyt często. A zwłaszcza - jak pokazują ostatnie miesiące - w szeregach Platformy Obywatelskiej. Julia Pitera robiła dużo szumu wokół swojej aktywności - zapowiadała, że zdyscyplinuje te szeregi. Nie udało jej się to. Bezradnie obserwujemy, jaki garnitur ludzi wchodzi do polskiej polityki.
- Pan był przeciwnikiem mianowania Mariusza Kamińskiego na szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego...
- Uważałem, że nie powinien mu przewodzić polityk. Wydaje się jednak, że zarzuty stawiane tej osobie są bezzasadne i podejrzewam, że motywują je czynniki polityczne. Mam wrażenie, że pozbywamy się istotnego narzędzia służącego ograniczaniu korupcji w naszym państwie.
Antoni Kamiński
Ekspert ds. korupcji, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz Collegium Civitas, były szef Transparency International