Rafał Ziemkiewicz: Tusk ma ambicje zastąpić Barroso

2011-12-16 3:00

Debatę na temat polskiej polityki zagranicznej komentują publicyści.

"Super Express": - Premier Tusk podczas wystąpienia w Sejmie stwierdził, że istnieje ryzyko wrzucenia Polski do drugiego lub trzeciego kręgu Unii. Mamy szansę, by być w pierwszym kręgu i realnie wpływać na jej kształt i decyzje?

Rafał Ziemkiewicz: - To zagrożenie malowane przez Tuska to nie tylko całkiem realny, ale wręcz bardzo prawdopodobny scenariusz dla Polski. Natomiast to, gdzie my się tak naprawdę znajdziemy, w znacznie mniejszym stopniu zależy od naszej polityki zagranicznej. Prawdziwym wyznacznikiem pozycji Polski w UE będzie siła naszej gospodarki. Przy czym nie chodzi tu o to, jak będziemy postrzegani przez międzynarodowych lichwiarzy, czyli tzw. rynki finansowe i agencje raitingowe. Te mogą uznać za dobrą gospodarkę również taką, która zagwarantuje im zwrot długów, będąc jednocześnie obiektywnie słaba.

- Co będzie zatem dla nas prawdziwym wyznacznikiem naszej siły gospodarczej, a przez to politycznej?

- Realnym probierzem będzie wydolność naszej gospodarki i jej konkurencyjność. Niestety, obecnie obydwa te elementy wyglądają bardzo niepokojąco. Rząd nie robi w tym obszarze nic, by sytuację poprawić. Wręcz przeciwnie - zatrudnia 100 tys. nowych urzędników w ciągu ostatnich kilku lat. I w ogóle nie zajmuje się kwestią podniesienia poziomu konkurencyjności gospodarki.

- Gospodarka jest szalenie istotna, ale polityka zagraniczna też musi mieć wpływ na pozycję Polski w UE. Możemy zrobić coś, żeby wzmocnić głos Warszawy w Unii?

- Absolutnym frazesem propagandowym jest twierdzenie, że będziemy mocniejsi w UE, będąc tam, gdzie podejmowane będą decyzje. Bo powiedzmy nawet, że tam jesteśmy. Ale jesteśmy tam już dziś, tyle że w roli co najwyżej służącego trzymającego świecznik. Usta pełne frazesów o głębszej integracji, owszem, wzbudzą sympatie u eurokratów z Brukseli. Nijak nie wzmocnią jednak naszej pozycji. Polityka trzymania świecznika jest nieskuteczna. A właśnie taką uprawia dziś rząd Tuska, jednocześnie przekonując Polaków, że skoro stoimy obok stołu Merkel i Sarkozy'ego ze świecą w dłoni, to jesteśmy bardzo ważni. Otóż nie jesteśmy.

- Jakie kroki należałoby zatem podjąć, by być jeżeli nie ważnym, to choć nieco silniejszym?

- Z działań politycznych niewątpliwym obowiązkiem Polski jest wykorzystanie pewnej naturalnej dla nas sytuacji, czyli przewodzenie mniejszym państwom w Unii. Zwłaszcza tym z regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Bo my naprawdę możemy być tutaj liderem! Niestety, rząd Tuska przespał tutaj wielką okazję. Państwa, które zgłosiły sprzeciw wobec tego planu ratowania strefy euro - który notabene raczej w ogóle nie rozwiąże tej kwestii - były głównie naszymi sąsiadami! Tymczasem, zamiast z nimi rozmawiać, stać się rzecznikami ich racji, ale także partnerami - a przypomnę, że mówimy m.in. o Czechach, Węgrach, a nawet Szwedach - zapatrzyliśmy się w miraż trzymania świecznika! To niewybaczalny błąd, który już wykorzystali Czesi, powoli wyrastający na lidera regionu.

- Może rząd uważa, że z trzymania świecznika przy najbogatszych Polska ma większe korzyści niż próby ustawiania się na czele maluczkich?

- A może w grę wchodzą prywatne ambicje? To się już pojawia w prasie i przestaje być tajemnicą. Tusk zaczyna grać na siebie i specjalnie wchodzi w ton europatrioty i eurokraty. Jego plan jest prosty - zastąpić Jose Barroso na stanowisku szefa Komisji Europejskiej. Wygląda na to, że temu celowi poświęci wszystko, nawet ewidentny interes narodowy państwa polskiego.

Rafał Ziemkiewicz

Publicysta "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej"