Super Express”: – 10 kwietnia, w ósmą rocznicę tragedii smoleńskiej, nie poznamy ostatecznego raportu w sprawie okoliczności tragedii smoleńskiej. Dlaczego?
Rafał A. Ziemkiewicz: – Całkowita odpowiedzialność za to spoczywa na Donaldzie Tusku i ówczesnym polskim rządzie. Przypomnę, że zaraz po katastrofie prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew sam zaproponował powołanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Informacja o tym wisiała zresztą przez kilka tygodni na stronach polskiego rządu. Tusk był tym, który nie chciał międzynarodowej komisji, by było prowadzone dokładne śledztwo.
– Dlaczego?
– W tygodniku „Polityka” opisywano pierwsze reakcje na katastrofę smoleńską. Tusk był totalnie zesr...ny ze strachu, że po tej katastrofie Kaczyński na pewno wygra wybory i wsadzi go do więzienia. Jeżeli nie za wcześniejsze sprawki, to za to, że prowadził grę z Putinem, by upokorzyć Lecha Kaczyńskiego. Dlatego rząd Tuska robił wszystko, by nie zaglądać do trumien, nie wyjaśniać sprawy. Sekundował w zasadzie Putinowi w jego kłamstwach. Wszystko to w przekonaniu, że jak się zostawi śledztwo Rosjanom, to są oni najbardziej zainteresowani tym, by się oczyścić z jakichkolwiek podejrzeń. Było to kompletne niezrozumienie rosyjskiej duszy i polityki. Skoro Putin uzyskał wolną rękę, to w jego interesie było właśnie to, co mamy w tej chwili.
– Czyli co?
– Żeby prawdopodobna stała się teoria o zamachu, by innym krajom, szczególnie w sowieckiej strefie wpływów, pokazać, że Rosja jest w stanie zlikwidować nawet przywódcę państwa natowskiego, by Polacy byli tak skłóceni między sobą, by byli wręcz na granicy wojny domowej. Tusk dał Putinowi do ręki wszystkie możliwe narzędzia, aby nas w ten właśnie sposób załatwić. Oczywiście można mieć zastrzeżenia do tego, co robił PiS, zwłaszcza Antoni Macierewicz, który chciał przeforsować hipotezę zamachu.
– Wiemy jednak, jakim krajem jest Federacja Rosyjska. Dlaczego nie wierzy pan w tezę o zamachu?
– Wydaje mi się ona mało prawdopodobna. Wystarczy prześledzić, jak sytuacja wyglądała godzina po godzinie zaraz po katastrofie. Z wypowiedzi świadków wyraźnie wynika, że Rosjanie sami byli mocno przerażeni tym, co się stało. Nie wiedzieli, co robić. Jednak szybko połapali się, jaki jest ich interes. I zaczęli go realizować. Polski rząd zrobił, co zrobił. To szkoda nieodwracalna, za którą, jak to mówiła moja babcia, Donald Tusk z piekła nie wyjdzie.
– Prawo i Sprawiedliwość rządzi od trzech lat. Obiecywało upamiętnienie ofiar oraz ostateczny raport w sprawie katastrofy. Pomnik odsłonięty zostanie, ostatecznego raportu jednak nie będzie…
– Jaki może być ostateczny raport, skoro nie ma wraku, szczątków, miejsce katastrofy zaorane, nie można zrobić uczciwych badań. A wszystko, co mamy, to dowody, które Rosjanie nam udostępnili. Tak jak było z tym trotylem – szczątki samolotu z tą substancją przyszły do nas właśnie z Rosji. Jedyną formą poznania prawdy o katastrofie smoleńskiej to dotarcie do archiwów rosyjskiego rządu i rosyjskich służb specjalnych. A z tego co wiem, Rosjanie nawet do akt carskiej Ochrany z XIX wieku dają dostęp bardzo niechętnie. Tym bardziej więc będzie w przypadku materiałów dotyczących Smoleńska.
– Pytanie w takim razie, czy te zapewnienia o pewnym dojściu do prawdy miały sens. Elektorat tej prawdy chce, ale jej ma nie dostać. Czy nie lepiej w takim razie byłoby skupić się na ewidentnych błędach, skandalach z zamianami ciał, błędnym naprowadzaniem rosyjskich kontrolerów?
– Oczywiście, że tak należało zrobić i każdy chłodno myślący polityk tak by zrobił. Skupiałby się na możliwych do zbadania nieprawidłowościach, a nie na lansowaniu na siły skrajnej tezy, której nie da się udowodnić. Pamiętajmy jednak, że tragedia stała się natychmiast przedmiotem silnych emocji. Wielu ludzi, mając w pamięci stulecia wzajemnych stosunków i rosyjskich zbrodni na Polakach, uznało, że Putin byłby do zamachu zdolny. A wielu kierowało się też potrzebami politycznymi. Rozgrzanie emocji wokół zamachu pozwoliło scementować żelazny elektorat PiS, nie dopuściło do rozpadu PiS, który faktycznie w pewnym momencie był realny.
Czytaj: DRAKA o tablicę Lecha Kaczyńskiego w Sejmie. Neumann i Pawłowicz skoczyli sobie do gardeł