Rafał Ziemkiewicz

i

Autor: Piotr Liszkiewicz

Rafał Ziemkiewicz o debacie Tusk-Kaczyński. "To słabszy..."

2021-07-21 5:00

- W polityce jest tak, że ci słabsi rzucają wyzwania silniejszym i mówią „tchórzu, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać”? A ten silniejszy mówi: „urośnij najpierw, to będziemy rozmawiać”. Teraz jeśli Kaczyński powie coś takiego publicznie, to skądinąd byłoby to zgodne z prawdą - mówi nam publicysta DoRzeczy Rafał Ziemkiewicz. Czy jego zdaniem do takiej debaty mogłoby dojść?

„Super Express”: – Oglądał pan poniedziałkowy „powrót z wakacji” Donalda Tuska?

Rafał Ziemkiewicz: – Aż tak wielkim fanem pana Tuska nie jestem, żeby oglądać całość. Ale oczywiście są mi znane najważniejsze fragmenty.

– Według wielu tym najważniejszym, a już na pewno tym „najsmaczniejszym” fragmentem, było rzucenie wyzwania publicznej debaty Jarosławowi Kaczyńskiemu.

– Dla mnie to wcale nie ta prowokacyjna zagrywka była najważniejsza w poniedziałkowym przemówieniu. W polityce jest tak, że ci słabsi rzucają wyzwania silniejszym i mówią „tchórzu, dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać”? A ten silniejszy mówi: „urośnij najpierw, to będziemy rozmawiać”. Teraz jeśli Kaczyński powie coś takiego publicznie, to skądinąd byłoby to zgodne z prawdą. Kaczyński mógłby też z przekorą dodać, żeby Tusk najpierw rozmówił się z Hołownią i Czarzastym i jak między sobą ustalą, kto będzie reprezentował anty-PiS, to wtedy zastanowimy się nad rozmową. Na pewno nie jest to moment, kiedy Jarosław Kaczyński rzuci wszystko i pobiegnie wykłócać się z Tuskiem w telewizji. Być może ten moment nie nastąpi nigdy.

– Powiedział pan, że ta efektowna prowokacja Tuska nie była najważniejszym elementem poniedziałkowego wiecu w Gdańsku. Co zatem nim było?

– Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Widzimy, że Tusk chce złagodzić swój wizerunek. Przed powrotem z urlopu występował z pozycji wściekłego antypisowca i mówił takie rzeczy, które powiedziałby Tomasz Lis, Sławomir Nitras czy Marta Lempart, gdyby powstrzymała się przed używaniem przekleństw. Teraz z pozoru jest to ten sam dyskurs, że PiS jest zły, ale z większą ilością odwoływania się do zdrowego rozsądku. Tusk już nie postawi się w jednym szeregu z ludźmi uważającymi, że Kościół to organizacja nazistowska, że tradycja polska to zacofanie, ciemnogród, a wszystkie aleje Jana Pawła II trzeba by przemianować na „aleje ofiar Jana Pawła II”. Teraz Tusk wręcz stroi się w szaty obrońcy Kościoła i mówi, jak to PiS w ciągu sześciu lat bardziej zaszkodził Kościołowi niż komuniści przez lat 40. Właściwie każda wczorajsza wypowiedź była zaadresowana do elektoratu umiarkowanie prawicowego, centrowego. Być może oznacza to, że Tusk już wie, że w potyczce z Czarzastym o elektorat umiarkowanie lewicowy zwyciężył i teraz będzie odbierał głosy PiS-owi. I to dążenie do konfrontacji da się wyczuć po stronie PiS. Te całe zamieszanie z Tuskiem w państwowej telewizji to nie wynik obaw przed Tuskiem, ale sygnał bezpośrednio od Kaczyńskiego, że to jest osoba, z którą chcę rywalizować. A to może być niebezpieczne, jeśli spojrzymy na historię bezpośrednich bojów wyborczych Tuska i Kaczyńskiego.

ZOBACZ "WIDEOLIST OTWARTY" RAFAŁA ZIEMKIEWICZA DO DONALDA TUSKA