Rafał A. Ziemkiewicz: – W PiS panuje generalnie polityka sanacyjna, oparta na przekonaniu, że system nie jest ważny, ważne, żeby ludzie byli uczciwi. W ten sam sposób funkcjonował Piłsudski, gdy po zamachu majowym prezesami banków mianował trzech generałów z Pierwszej Brygady. Szczerych patriotów, ale na bankowości się nie znali. Ma być patriota, nieważne, czy coś umie. A kto jest patriotą? Naturalnie „nasz”. U Piłsudskiego byli to żołnierze Legionów. W PiS – członkowie dawnego „zakonu PC”. A, że jest ich stosunkowo niewielu to zaczyna się mechanizm protekcji. A taki mechanizm mnoży ludzi niekompetentnych, a niekiedy nawet szemranych.
– Partie Jarosława Kaczyńskiego w latach 90. głosiły postulaty dekomunizacji, oczyszczenia państwa z agentów bezpieki i pozostałości po PRL. I po latach okazuje się, że tacy ludzie nie są problemem, tłumaczy się ich?
– Przypadek Kujdy traktowałbym, jako odosobniony. Jeżeli papiery zostały ukryte w zbiorze zastrzeżonym, to Kaczyński miał prawo o tym nie wiedzieć. Być może nawet te papiery odłożono po to, by stworzyć „kreta” w PiS. Nie da się powiedzieć, że Kaczyński wiedział, że ktoś jest agentem i trzymał go przy sobie. Akurat na tym punkcie prezes jest czuły. I byłby to pierwszy taki przypadek. Wcześniej Kaczyński był tu zasadniczy i agentów od razu odsuwał.
– Agentów tak. Wobec działaczy PZPR był pobłażliwy.
– Przypominam, że cały wizerunek Kaczyńskiego, jako szalonego dekomunizatora, który chciałby czyścić wszystkich do poziomu sołtysa, to propagandowa projekcja „Gazety Wyborczej”. Wymyślono to, by straszyć ten ponad milion ludzi, którzy byli w PZPR. Natomiast Kaczyński zupełnie otwarcie mówił, że rozumie dekomunizację jako coś identycznego z denazyfikacją w Niemczech. Przecież cały RFN był zbudowany na byłych członkach NSDAP! Nie mieli innych kadr. Owszem, byli to naziści niższej rangi, wstydzili się przynależności do partii, ale jednak byli w NSDAP. Kaczyński również uważał, że szczególnie na początku lat 90. kadr w pełni wolnych od współpracy z władzą komunistyczna nie ma. Uznawał, że należy rozliczyć najważniejszych funkcjonariuszy, a tych niższego szczebla zaprzęgnąć do budowy wolnej Polski.
– Sprawa Kujdy zaszkodzi PiS? Bardziej niż taśmy „Wyborczej”?
– Sprawa Kujdy szkodzi na pewno. Pokazuje, że system jest dziurawy. Że facet, który nie powinien się prześlizgnąć, jednak się prześlizgnął. I będzie to odbierane jako porażka prezesa, a nie jako przejaw cynicznej gry. Celowego promowania agenta. Bo tego jednak nie było. O teczkach w zbiorze zastrzeżonym mógł nie wiedzieć.