"Super Express": - Co było powodem porażki wyborczej Bronisława Komorowskiego?
Rafał Ziemkiewicz: - Okazało się, że bardzo słuszne jest powiedzenie, że kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem. W 2005 roku ze wszystkich billboardów spoglądał na nas prezydent Tusk, rządzić miał nami premier z Krakowa, czyli Jan Rokita. Ani Rokita premierem nie został, ani Tusk nie wygrał z Lechem Kaczyńskim. Polacy bardzo nie lubią takiej arogancji i buty. I Bronisława Komorowskiego zgubiła właśnie ta arogancja. W tym olanie telewizyjnej debaty. A ostatecznie zdecydowało postawienie na kampanię negatywną w ostatnim tygodniu kampanii.
- Czy Komorowski uratuje prezydenturę?
- Nie bardzo wiem, co by mógł Komorowski zrobić, żeby to złe wrażenie zatrzeć. Jeśli wybory będą uczciwe, nie wyobrażam sobie, by Komorowski mógł z Dudą wygrać.
- Duże znaczenie będzie miało to, jak się zachowają wyborcy innych kandydatów. Na uwagę zasługuje sukces Pawła Kukiza. Który z głównych konkurentów ma większą szansę na pozyskanie tego elektoratu?
- Jeśli zsumować wynik Kukiza i Korwin-Mikkego, elektorat antysystemowy wynosi 25 procent. Nie ma osoby bardziej symbolizującej system niż Bronisław Komorowski. Stąd też to Andrzej Duda będzie dla tego elektoratu mniejszym złem.