Szczerze mówiąc mam już dosyć pisania co roku – w okolicach 1 marca - tych samych kilku zdań. W których zmienia się tylko cyferka oznaczająca kolejną rocznicę. W tym roku napiszę więc: dokładnie 10 lat temu Jolanta Brzeska opuściła swoje mieszkanie i już nigdy do niego nie wróciła. Kilka dni później jej zwęglone ciało zostało znalezione w Lesie Kabackim. Sprawcy tego mordu na walczącej o swoje (i innych) prawo do mieszkania działaczce lokatorskiej do dziś nie zostali ukarani.
To nie jest tak, że się po drodze nic nie dzieje. W tym roku sejm przyjął uchwałę upamiętniającą tragedię ofiar reprywatyzacji. Wcześniej była komisja Jakiego (potem Kalety) na którą establishment fukał i sapał, ale która doprowadziła jednak do przyznania odszkodowań za tę największą grandę III RP. To oczywiście ważne, bo ofiarom procesu należą się i konkretna pomoc, ale także zwykłe oddanie sprawiedliwości. Zwłaszcza, że przez lata byli kopani ze wszystkich stron.
Ale przecież to tylko wierzchołek. Bo pod spodem jest przecież fundamentalna rana. Wyrwana w momencie, gdy na pytanie „czy państwo powinno troszczyć się o mieszkaniowe potrzeby swych obywateli” tzw. wolna Polska odpowiedziała po roku 1989 zimnym „nie”. I to był regres w porównaniu z PRL. W której to Polsce Ludowej państwo często się z obietnicy mieszkania nie wywiązywało – również z powodu niskiej podaży mieszkań po wojennych zniszczeniach, a potem dużo wyższego niż dziś przyrostu obywateli. Ale różnica polegała na tym, że ludzie przynajmniej mogli się mieszkania od władz domagać. Bo mieszkanie było prawem.
A po 1989 mieszkanie stało się towarem. To nie przyszło to od razu. Było raczej dziełem zbiorowym różnych ekip. Znoszenia kontroli czynszów w mieszkaniach komunalnych, ustawy pisane pod właścicieli mieszkań, budżetowe ograniczenia zmuszające władze do rezygnacji z polityki mieszkaniowej czy stawanie przez sądy po stronie lepiej ubranych, wygadanych i pachnących uczestników reprywatyzacyjnych sporów. Wszystko to razem stworzyło warunki, w których można było zabić bezkarnie Jolantę Brzeską. I zniszczyć tysiące innych, których nazwisk i imion nikt nawet nie pamięta.
I nie oszukujmy się. Dopóki państwo nie powie „tak, mieszkania dla ludzi to jest nasze zobowiązanie, i wywiążemy się z niego choćby nie wiem co” to problem nie zniknie.