Rafał Woś

i

Autor: Marek Kudelski Rafał Woś

Rafał Woś: Biznes straszy, PiS truchleje

2019-03-05 4:00

Wprawdzie minister Rafalska mówi, że raczej nie. A Solidarność z miną twardziela cedzi przez zęby: „nie odważą się”. Patrzę jednak, jak biznesowi lobbyści wytaczają przeciwko ograniczeniu handlu w niedzielę kolejne coraz to cięższe armaty. I coraz bardziej się obawiam, że PiS zrejteruje przed ich widokiem.

Swoją obawę opieram na prostej kalkulacji. PiS Morawieckiego jest dużo bardziej liberalny od PiS Szydło. Na to dowodów jest mnóstwo. W obecnym rządzie i okolicach jest po prostu bardzo wielu ludzi, którzy ze swoim podejściem do gospodarki spokojnie odnaleźliby się w Platformie Obywatelskiej. Albo wręcz poprzedni układ współtworzyli. Premier Morawiecki był w końcu ekonomicznym doradcą Donalda Tuska, a resort przedsiębiorczości opanowany jest przez ludzi byłego ministra PO Jarosława Gowina, który nigdy nie ukrywał, że najchętniej wszystko by oddał na pastwę wilczej logiki rynku.

Dla takich polityków przeforsowane przez Solidarność ograniczenie handlu w niedzielę zawsze było niezrozumiałe. Gdyby to więc tylko od nich zależało, to by pracownicy wielkiego handlu dalej tyrali przez siedem dni w tygodniu. Na dodatek koncerny już dawno znalazły dostęp do ucha premiera i jego akolitów. I sączą tam swoje argumenty, że „Polacy nie mogą wam darować niedzielnego szopingu” albo „pracownicy dyskontów skrycie marzą o pracy w niedzielę”. Opinia publiczna jest z kolei urabiana odpowiednio ustawionymi sondażami. Tę grę z pracodawcami Solidarność niestety przesypia. Nie odpowiada analizami pokazującymi, jak wielką cywilizacyjną zdobyczą jest trochę więcej niedzielnej wolności. Związek jest pewny swego i liczy, że PiS nie odważy się odstrzelić ich ukochanego dziecka. Mogą się jednak bardzo przeliczyć.

Państwo na pewno macie swoje zdanie na ten temat. Ja też mam. Wygląda ono w skrócie tak. Oczywiście bywa irytujące, gdy skończy mi się w niedzielę przecier pomidorowy i całuję klamkę najbliższego spożywczaka. Ale, gdy czytam, jak kolejny liberalny mądrala peroruje, że „taki zakaz ogranicza jego wolność i szkodzi całej gospodarce”, to mam ochotę obiecać mu, że w następną niedzielę zadzwonię do niego o 7 rano i będę się domagał komentarza. Niech zobaczy, co to znaczy pracować od świtu w dzień wolny.