- Tyle tylko, że dzisiaj nie wygląda na to, żeby zmierzał ku centrum.
- Przejście do PE i tym samym usunięcie się w lekki cień było szansą, jaką Ziobro otrzymał od Kaczyńskiego. Szansą na zerwanie z wizerunkiem młodego radykała, który opowiada się za zaostrzaniem prawa karnego. Mógł pokazać się jako polityk o szerszych, niż tylko krajowych, horyzontach. Jako ktoś umiarkowany, kto nie koncentruje się tylko i wyłącznie na nieustających polemikach z krajowymi rywalami. I do pewnego czasu naprawdę starał się to robić.
- Ostatnio jednak powrócił w stare koleiny. Ciągnie wilka do lasu?
- To, co robi ostatnio Ziobro to podcinanie gałęzi, na której siedzi. Gubi go niecierpliwość. Uznał, że Kaczyński jako lider PiS teraz jest najsłabszy i - mówiąc kolokwialnie - jak nie teraz, to nigdy. Tym samym postanowił zmienić układ wewnątrz partii i stać się naturalnym numerem dwa, liderem opozycji wewnątrznej. Tyle że jego diagnoza okazała się nietrafna. Obecnie PiS wybrał taktykę na przeczekanie i dotrwanie do przesilenia związanego z kryzysem gospodarczym w Polsce. I przy takim podejściu partii będą potrzebni ludzie lojalni i skłonni do ciężkiej pracy u podstaw, a nie polityczni fighterzy.
- Czyli pan również postawił krzyżyk na Zbigniewie Ziobrze?
- On wciąż ma szansę na sukces! W PiS również musi dojść do pewnej naturalnej wymiany pokoleń, która w wypadku tej partii będzie się wiązała z "aksamitnym odchodzeniem" Kaczyńskiego do jego Sulejówka. I tu jest pies pogrzebany - gra toczy się na warunkach dyktowanych nie przez Zbigniewa Ziobrę, a przez Jarosława Kaczyńskiego. W wypadku Ziobry to pokora mogłaby się okazać kluczem do sukcesu. I skupienie się nie na tym, jak się mówi, ale co się mówi. Bo na razie wciąż nikt nie wie, jakie tak naprawdę poglądy ma Ziobro. A bez przedstawienia realnej alternatywy o sukcesie nie może być mowy.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog UW