"Super Express": - Zrobiły na panu wrażenie roszady w rządzie?
Dr Rafał Chwedoruk: - Cóż, ani nie było to nic szczególnie ciekawego, ani nie można ich całkowicie zlekceważyć. Z jednej strony wskazują one na kierunki polityki rządu, a w zasadzie utrzymują te kierunki, dodając do nich retorykę antykryzysową i kwestie konsolidacji tych w partii, którzy mu sprzyjają. Z drugiej zaś nie zmieniają one wewnętrznych relacji w obozie władzy.
- Jak interpretuje pan awans ministra Rostowskiego na wicepremiera?
- Podwyższenie jego rangi wpisuje się w kontekst kryzysu, co jest dość oczywiste. To także dowód zaufania premiera do ministra i tego, w jaki sposób poradził sobie z problemami gospodarczymi w 2009 roku. Jego polityka sprawdziła się w tym sensie, że pozwoliła PO wygrać kolejne wybory, więc Tusk chciał Rostowskiego za to docenić. Widzę jeszcze jeden element tej układanki.
- Jaki?
- Jego nominacja to danie zielonego światła ministrowi na karierę stricte polityczną. Pamiętamy, że Rostowski od dawna dawał do zrozumienia, że ma ogromne ambicje, ale konsekwentnie był przedstawiany jako bezpartyjny fachowiec od ekonomii. Teraz poszerza się drużyna Donalda Tuska o nową postać.
- Dla Cichockiego przejście do KPRM to degradacja?
- Myślę, że trudno było klasyfikować Jacka Cichockiego jako polityczną ekstraklasę. Poza ministrami PSL i Bogdanem Zdrojewskim, wszyscy ministrowie - włącznie z Rostowskim i Cichockim - to politycy w 100 proc. zależni od Tuska, który może uczynić z nimi wszystko. W przypadku Cichockiego nie jest to może awans w hierarchii, ale za to pozostanie on dalej w najbliższym otoczeniu premiera i, podobnie jak Rostowski, dostaje sygnał, że może wejść w świat wielkiej polityki. Zwróćmy uwagę, że takich sygnałów nie dostaje minister Boni.
- Na stanowisko szefa MSW trafia Bartłomiej Sienkiewicz. Człowiek związany ze służbami, ale zupełnie nieznany opinii publicznej.
- Należy pamiętać, że relacje między rządem a służbami w ostatnim czasie nie należały do najlepszych. Desygnowanie na ministra spraw wewnętrznych człowieka, który uczestniczył w tworzeniu służb III RP, to próba znormalizowania tych relacji i uporządkowania spraw w służbach. Myślę więc, że Bartłomiej Sienkiewicz nie trafił do MSW przez przypadek.
- W każdym razie apetyty na zmiany były większe. Premier na wczorajszej konferencji beształ dziennikarzy, że rozkręcili karuzelę spekulacji, a on rewolucji przecież nie zapowiadał...
- To był świadomie podsunięty mediom temat. Trudno, żeby premier nie wiedział, jak zostaną odebrane jego słowa. Tusk doskonale zna mechanizmy, które rządzą mediami.
- Po co więc narobił nadziei i komentatorom, i wielu wyborcom? A może chciał trzymać w cuglach kolegów z rządu i pokazać, że nie znają dnia ani godziny, kiedy nie będą mu już potrzebni?
- To raczej substytut sprawy Grodzkiej, Nowickiej czy Trybunału Stanu dla jednego czy drugiego polityka. Znów przez kilka dni dyskutowaliśmy, ale nie o tym, co jest najważniejsze, czyli np. o pakcie fiskalnym.
- Za pół roku znowu będą zmiany, więc znowu będziemy musieli się zajmować personalnymi roszadami premiera.
- Wtedy będzie co komentować. Czeka nas bowiem trzęsienie ziemi w związku z przygotowywaniem Rady Ministrów pod kątem zbliżających się wyborów. Za pół roku Tusk nie będzie mógł sobie pozwolić na żadne błędy, a przy obecnej zmianie mógł jeszcze poeksperymentować.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, UW