"Super Express": - PiS przedstawił kandydata na premiera. Czy powinniśmy to traktować poważnie?
Dr Rafał Chwedoruk: - Na pewno prof. Gliński zasługuje na poważne traktowanie. Nawet najwięksi oponenci nie powinni go krytykować, choćby z uwagi na jego doświadczenie polityczne (kiedyś był kandydatem z listy Unii Wolności). Również w swych badaniach naukowych podejmował problematykę, która zahacza o wyzwania aktualnej polityki.
- Nie ma jednak szans zostać premierem, więc w co gra PiS?
- Ta kandydatura uzupełnia różne deficyty tej partii. Przeczy jej wizerunkowi jako partii zamkniętej, obracającej się w kręgu kilku wyraziście prawicowych środowisk od Solidarności po Radio Maryja. Redukuje też deficyt intelektualistów w partii - zgodnie ze stereotypem, że wykształceni z wielkich miast to wyborcy Platformy, a PiS na odwrót. Wreszcie jako przedstawiciel nauk społecznych niezwiązany ze środowiskami katolickimi jest kimś nowym w środowisku PiS. Ma służyć większemu uwiarygodnieniu tej partii.
- Czyli zgrabny zabieg PR-owski?
- Wyobraźmy sobie jednak taką sytuację po następnych wyborach. Np. w Sejmie, w którym PO ma trochę mniej posłów niż dziś, PiS trochę więcej, Ruch Palikota jest w szczątkowej postaci, a SLD i PSL silniejsze niż obecnie. Wówczas taka inicjatywa przestaje być krokiem w kierunku zmiany wizerunku partii, a staje się sensowną inicjatywą polityczną.
- Profesor pewnie się naraża kolegom ze świata nauki. Ciekawe, czym go przekonali politycy PiS?
- Jest to akt pewnego nonkonformizmu. W środowisku naukowym PiS nie jest najpopularniejszą partią. Ale nawet niezależnie od poglądów politycznych ludzie nauki mu raczej nie przyklasną. Na pewno więc profesor otrzyma od partii jakąś rekompensatę. Jaką? Nie chcę spekulować.
- Czy przedstawiciele świata naukowego powinni w ogóle wchodzić do polityki?
- (śmiech) Samo wyobrażenie sobie, że mógłbym znaleźć się w takiej sytuacji, bawi mnie do łez. Już chyba wolałbym chodzić i żebrać na swoim osiedlu. Ale tak na serio, ludzie nauki raczej nie powinni wchodzić do polityki. A jeśli tak, to nie inną drogą od pozostałych. Niech zaczną karierę od radnego albo jakiejś aktywności społecznej. Natomiast z profesorami jest trochę inaczej. Oni swój dług wobec podatnika, który przyczynił się do ich wykształcenia, spłacili swym dorobkiem naukowym. Niedobrze, gdy naukę wykorzystuje się jako drogę na skróty do polityki. Inna sprawa, gdy politykę traktuje się jako zwieńczenie drogi naukowej.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog