Jak zapowiadał minister zdrowia Konstanty Radziwiłł (58 l.), dzięki ustawie o sieci szpitali mają m.in. się zmniejszyć kolejki. Nie wierzą w to jednak krytycy reformy. Według prawników z Kancelarii Janiszewski w projekcie ustawy jest błąd, który może kosztować szpitale bardzo dużo. Chodzi o metodę liczenia pieniędzy dla placówek. Prawnicy przeprowadzili próby, co będzie, kiedy szpitale zaczną przyjmować mniej lub więcej pacjentów. Wyszło na to, że zwiększanie liczby świadczeń będzie karane zmniejszeniem wysokości kontraktu.
Na portalu Termedia.pl zamieszczono niezwykle skomplikowane wyliczenia. Jeśli szpital zwiększy wykonania o 10 proc., to straci 4,5 proc. kontraktu. W przypadku nadlimitów sięgających 20 proc., placówka dostanie mniej o 10,8 proc. Im więcej, tym gorzej.
- Chory stanie się kosztem, którego lepiej unikać - powtarza Andrzej Sośnierz (66 l.), poseł PiS, zdecydowany przeciwnik ustawy o sieci.
- Nowy sposób przeliczania pieniędzy utrudni na pewno szpitalom zysk z leczenia pacjentów - mówi Marek Nowak, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Biegańskiego w Grudziądzu. Jego szpital ma w ostatnich latach ponad 20 mln zł nadwykonań rocznie.
Jak będzie liczone to teraz, nikt nie wie. Ministerstwo Zdrowia zaprzecza bowiem, by wyliczenia doprowadziły do tego, że szpitale stracą pieniądze. - Wyliczenia są błędne - twierdzi rzeczniczka ministra Milena Kruszewska i na dowód przesyła skomplikowany wzór matematyczny.
- Nawet jeśli kancelaria się pomyliła, to i tak reforma dotknie bardzo wielu ludzi - mówi Marek Balicki (64 l.). - Pacjentów będzie się przyjmować tam, gdzie szpitale będą mogły najłatwiej wyrobić limit, tak by nie przyjmować pacjentów, za których im się nie zapłaci - uważa b. minister zdrowia.
Zobacz: Prof. Chazan opracuje nowe standardy opieki okołoporodowej