Radosław Fogiel zaznaczył także, że rząd i państwo nie na wszystko mają wpływ. "Nie możemy wydawać poleceń wirusowi" - zaznaczył poseł PiS.
Kamila Biedrzycka: Jarosław Kaczyński znalazł się pod ścianą?
Radosław Fogiel: Sądzę, że prezes Jarosław Kaczyński jest dzisiaj w swoim gabinecie przy biurku, gdzie pracuje. Biurko rzeczywiście stoi niezbyt daleko od ściany, ale nie sądzę, żeby to było właściwe określenie.
- Ironia to chyba nie najlepszy pomysł na obecne czasy. Mamy mnóstwo problemów, w tym pandemię, i rekordowe 660 zgonów z powodu COVID-19. Opozycja twierdzi, że państwo zabdykowało ws. ochrony zdrowia i życia Polaków. Macie sobie coś do zarzucenia?
- Całe to założenie opiera się na błędnych podstawach. Jakby polskie państwo czy politycy mogli wydawać polecenia wirusowi. Tak nie jest. Do tej pory biologia nie udowodniła żeby tego typu działania były możliwe. Widzimy co się dzieje. Obowiązkiem i odpowiedzialnością państwa jest zapewnienie sprawnej i funkcjonującej służby zdrowia, możliwości szczepienia, bo szczepionka jest dzisiaj – i widać to we wszystkich statystykach – najlepszą bronią przeciwko koronawirusowi. Niewielki odsetek tych, którzy lądują w szpitalach lub umierają, to osoby zaszczepione. System szczepień jest cały czas dostępny, każdy się może zaszczepić i należy apelować, żeby jak najwięcej osób to robiło. Wtedy będziemy w stanie uniknąć tych dramatów, które dzieją się codziennie. Te dane są przerażające mimo najlepszej pracy lekarzy i szpitali, mimo zapewnienia drożności służby zdrowia, mimo szpitali tymczasowych, jednoimiennych, covidowych. Musimy jednak pamiętać co może powstrzymać rozwój koronawirusa. To zachowywanie rekomendowanych obostrzeń, dystans, dezynfekcja, maseczki i szczepienia.
- Ale jeszcze niedawno minister Niedzielski mówił, że restrykcje nie działają, po czym je wprowadza. Mówił, że „są mało skutecznym środkiem ograniczania wzrostu pandemii”. Mówił to 25 listopada. Po co więc mamy nowe restrykcje, skoro one i tak nie działają? Może trzeba podjąć jakieś inne działania w tej sprawie?
- Może trzeba zapytać pana ministra, bo nie znam całości kontekstu tej wypowiedzi. Myślę, że byłby tutaj dużo bardziej wiarygodny ode mnie gdyby go pytać o jego własne słowa, a nie mnie pytać o słowa pana ministra. To, co mogę powiedzieć, to mamy wprowadzone nowe wytyczne, ponieważ sytuacja tego wymaga. Stąd, np., zwiększone limity w miejscach typu restauracje czy koncerty. Limity można przekroczyć w przypadku osób, które pokażą dowód zaszczepienia.
- Tylko wielu zwraca uwagę na fakt, że nie ma wystarczającej podstawy prawnej pozwalającej na egzekwowanie tego przepisu. Rząd zrzuca odpowiedzialność na przedsiębiorców, np. właścicieli restauracji, nie dając im odpowiednich środków do działania w przypadku agresywnych klientów.
- Chwileczkę, chwileczkę. Do tego nie potrzeba jakichś nowych podstaw prawnych. Od zachowań agresywnych jest policja czy straż miejska. Po drugie – o jakiej podstawie prawnej mówimy? Sytuacja jest absolutnie jasna. Jest ograniczenie do 30 proc. i każdy przedsiębiorca jest zobligowany żeby się tego trzymać. Może od tego odstąpić, jeżeli ktoś udowodni, że jest zaszczepiony. To jest w interesie tej osoby.
- Rozumiem więc, że państwo nie mają sobie nic do zarzucenia? Wszystko zostało zrobione tak, jak powinno, a członkowie Rady Medycznej przy premierze, którzy twierdzą, że spóźniliście się z wieloma działaniami, nie mają racji.
- Wśród członków Rady Medycznej zdania są bardzo różne, to jest ciało dość szerokie i zróżnicowane…
- ...przecież nawet pisali listy otwarte.
- Nie wiem w jaki sposób fakt podejmowania działalności epistolograficznej ma czegokolwiek dowodzić.
- Naprawdę apele ekspertów premiera, których sam premier powołał, nie mają tu nic do rzeczy? Mówi pan serio?
- Nie, po prostu pani używa faktu, że ktoś napisał list jako ostatecznego dowodu w sprawie. Ja jednak pozostanę przy swoim zdaniu, że Rada Medyczna jest dość zróżnicowana, a po drugie jest ciałem stricte doradczym. A jeśli chodzi o podjęte do tej pory decyzje, to oczywiście nikt nie jest na tyle butny, żeby twierdzić, że od wiosny 2020 r. gdzieś nie popełniono błędów, czy gdzieś nie można było zrobić czegoś więcej. To jest chyba oczywiste i wielokrotnie mówił o tym premier Mateusz Morawiecki. Natomiast jeśli chodzi o przygotowania do nadchodzącej fali, to jego podstawą był cały proces szczepień. (…) W nieco ponad miesiąc, od zera, zbudowano cały system.(...)
- A co się dzieje z odpowiedzialnym za proces szczepień Michałem Dworczykiem? Był bardzo aktywny medialnie, na konferencjach prasowych i zniknął. To wyłącznie kwestia maili?
- Co się dzieje z Michałem Dworczykiem jest pytaniem dość obszernym. Jest szefem kancelarii premiera, regularnie, codziennie i normalnie pracuje i zajmuje się obowiązkami, które zleca mu pan premier.
- Premier zakazał mu aktywności medialnej w kwestii szczepień?
- A jest gdzieś jakiś przepis, jakiś oblig żeby każdy minister, non stop, przejawiał ten sam poziom aktywności medialnej? Nie. Proszę zapytać ministra Dworczyka z czego to wynika. Może ma jakieś zajęcia, które ograniczają go czasowo. (…)
- Istnieje jeszcze jakakolwiek szansa, że do końca roku Polska dostanie zaliczkę z Krajowego Planu Odbudowy?
- Gdyby o tym decydował Radosław Fogiel, to Radosław Fogiel mógłby odpowiadać.
- Ale nie decyduje.
- No właśnie. Jestem pod wrażeniem wniosków, które pani redaktor wyciąga. Pytanie o szanse nie jest do mnie, tylko do tego, kto cały czas tej decyzji – z niewiadomych przyczyn – nie podjął, czyli do Komisji Europejskiej.
- 19 października w Parlamencie Europejskim premier zapowiedział likwidację Izby Dyscyplinarnej. To się nie wydarzyło do dziś, a było jednym z warunków stawianych przez Komisję. Premier skłamał czy zmienił zdanie?
- (…) Premier w Parlamencie Europejskim mówił o woli Zjednoczonej Prawicy kontynuowania reform sądownictwa. I ona będzie kontynuwoana.
- Izba Dyscyplinarna będzie zlikwidowana, czy 25 mld zł zaliczki przepadnie?
- Nic nikomu nie przepadnie (…) te środki są Polsce należne. Nie będziemy dokonywać likwidacji niczego, w tym Izby Dyscyplinarnej, dlatego, że tak życzy sobie Komisja Europejska. Ona nie ma żadnych kompetencji do decydowania ws. polskiego sądownictwa.
- Jak duży problem stanowi dziś dla was brak stabilnej większości w parlamencie?
- Cóż, nie zawsze w polityce sytuacja jest komfortowa. Mieliśmy komfortową sytuację przez poprzednie cztery lata i przez część tej kadencji. Teraz sytuacja się nieco skomplikowała, ale nie jest to żaden problem. Po prostu – nikt chyba nie idzie do polityki licząc, że będzie miał łatwo.
Rozmawiała Kamila Biedrzycka