Radosław Pyffel

i

Autor: ARCHIWUM

Radosław Pyffel: Strategiczne partnerstwo z Polską to chiński pomysł

2012-04-28 4:00

Nie wiemy jeszcze, co chcemy osiągnąć w Chinach

"Super Express": - Po raz pierwszy od 25 lat Polskę odwiedził premier Chin. Ile było w tym przełomu we wzajemnych relacjach, a ile kurtuazji, z której nic nie wyniknie?

Radosław Pyffel: - Stosunki polsko-chińskie są bardzo ożywione, co wyraża się w wielu wizytach naszych polityków w Państwie Środka. Pekin odwiedzał już Donald Tusk i niedawno Bronisław Komorowski. I właśnie tę ostatnią wizytę prezydenta w grudniu 2011 roku należałoby uznać za przełomową. To wtedy podpisano porozumienie o strategicznym partnerstwie naszych krajów.

- Jak więc określiłby pan wizytę premiera Jiabao?

- Podróż Wen Jiabao do Warszawy wpisała się w konsekwentny ciąg wydarzeń, w których Chiny wybrały nasz kraj na strategicznego partnera w tej części Europy. To na pewno element dynamizowania relacji polsko-chińskich.

- Ile możemy sobie obiecać po tej dynamizacji? Wiadomo, że Polska przespała okres, kiedy Zachód rozpoczynał ożywioną współpracę gospodarczą z Chinami.

- Paradoks polega na tym, że Polska, choć jest strategicznym partnerem Chin, to jako taka nie ma żadnej strategii wobec tego państwa. Trzeba więc powiedzieć, że te wzmożone relacje gospodarcze to przede wszystkim chiński pomysł. My się nadal zastanawiamy, jak to partnerstwo wykorzystać.

- Jedyną ofensywą było wysłanie zespołu Bayer Full do Chin, aby podbił tamtejszy rynek muzyczny?

- Popularność tego zespołu w Chinach to fikcja. Jest on tam zupełnie nieznany. Cała ta historia o rzekomym podboju chińskiego rynku muzycznego jest dobrym przykładem "bayerfullyzacji" stosunków polsko-chińskich. Nic o Państwie Środka nie wiemy i można nam wcisnąć każdą, nawet najbardziej fantastyczną opowieść o tym kraju, a my, w swojej niewiedzy, w to uwierzymy.

- Europa coraz częściej widzi w Chinach zbawienie dla własnej gospodarki. Mogą być takim zbawicielem także dla Polski?

- Jeżeli Europa żyje ponad stan, zaczyna się zwracać do tych, którzy mają pieniądze. A dziś mają je Chińczycy.

- A do nas chińskie inwestycje mogą napłynąć szerokim strumieniem?

- Już napływają. W ostatnich dniach Chińczycy kupili hutę Stalowa Wola. Możemy też oczekiwać współpracy inwestycyjnej przy kopalni Bogdanka. Myślę więc, że wiele miejsc w Polsce odczuje chińską obecność. Najważniejsze jednak jeszcze przed nami.

- Najważniejsze, czyli polskie inwestycje w Chinach?

- Musimy się przede wszystkim zastanowić, co chcemy tam osiągnąć, i pamiętać, że to ogromny globalny rynek, na którym konkurują obecne już od wielu lat światowe korporacje. Wobec tego trzeba będzie mieć długofalową strategię i dużo pieniędzy na marketing. Sprzyjać temu może proces globalizacji polskich firm. Na razie nieśmiały, ale już zauważalny. Jednak żeby być globalnym, nie można nie być w Chinach.

- To chyba jednak pieśń przyszłości.

- Nie da się ukryć, że trochę nas taki rozwój sytuacji zaskoczył. Przez 20 lat żyliśmy w świecie Zachodu, w świecie, jakby nie zmienił się on od początku lat 90. A pamiętajmy, że Chiny to niejedyny globalny rynek, który na nas czeka. Są jeszcze choćby Indie czy Brazylia, do których, wraz z Chinami, będzie należał XXI wiek. Dlatego Polskę czeka walka o sprostanie wyzwaniom, jakie stawia przed nami zmieniający się świat.

- Powinniśmy akcentować w relacjach z Chinami kwestie praw człowieka?

- Cóż, jeżeli komuś zależy na prawach człowieka w Chinach, niech nie pożycza od nich pieniędzy i nie robi z nimi biznesów. A nie ma takiego kraju zachodniego, który by się na to zdobył. Przez dłuższy czas mieszkałem w Chinach i wiem, że deklaracje w obronie praw człowieka budzą w Chińczykach pusty śmiech. Tym bardziej że same deklaracje niczego nie zmienią.

Radosław Pyffel

Prezes Centrum Studiów Polska-Azja