"Mam alergię na zachowanie zastępcy burmistrza do spraw społecznych" - tak radny Łomianek Marek Zielski napisał w formularzu, który jest podstawą do usprawiedliwienia nieobecności na sesjach samorządu. Żart? Czy nowy rodzaj schorzenia?
- Raczej prowokacja - mówi dziś radny Marek Zielski. - Chciałem w ten sposób zwrócić uwagę na aroganckie i niestosowne zachowanie wiceburmistrza na sesjach czy spotkaniach ze związkowcami - wyjaśnia.
Udało się, choć nieco z opóźnieniem, bo radny napisał to... rok temu, gdy w grudniu 2012 nie pojawił się na żadnej sesji. Ale w tym roku sytuacja się powtórzyła i sprawa wyszła na jaw. - Byłem chory - wyjaśnia Zielski.
- Mam nadzieję, że alergia pana Zielskiego wkrótce się zakończy, a radny wróci do pracy, za którą bierze niemałe pieniądze, aż 1600 zł na rękę - komentuje sytuację wiceburmistrz Łomianek Piotr Rusiecki. Nie ma pojęcia, dlaczego to on jest powodem "choroby" samorządowca.
A radny dostaje dietę zgodnie z prawem. Obojętnie co napisałby na tym formularzu, jeśli przewodniczący rady mu to zaakceptuje, pieniądze są wpłacane. - Zgodnie z obecnymi przepisami nie mam prawa analizować usprawiedliwienia radnego. Zaintrygował mnie wpis o alergii, poprosiłem radnego o wyjaśnienie i przyjąłem do wiadomości, że to prowokacja - tłumaczy szef rady Łomianek Jan Grądzki. Przyznaje, że toczą się rozmowy, by rada zmieniła zasady przyznawania swoim członkom diet. Ale konkretów brak. Bo wszystkim jest tak wygodnie.
A Łomianki mogłyby się uczyć od Warszawy. Stołeczni radni mieli kiedyś podobny problem, gdy to przewodnicząca rady decydowała, komu usprawiedliwić nieobecność, a komu nie. - Teraz nawet jeśli radny jest chory, traci dietę. Jedynym powodem usprawiedliwionej nieobecności jest reprezentowanie rady na konferencji czy oficjalnym spotkaniu - mówi radny Jarosław Szostakowski.
Do takich zmian radni Łomianek najwyraźniej muszą jeszcze dorosnąć.