None
"Super Express": - Niedawno dziennikarze TVP przepytali polityków na temat ich stosunku do disco polo. W odpowiedziach nie brakowało ironicznych uśmieszków czy wręcz tonu pogardy. Tymczasem ze spotów wyborczych ta muzyka się sączy. Jak trwoga to do Boga?
Radosław Liszewski: - Oczywiście, przed wyborami dla polityków wszyscy są fajni. Co zaś się tyczy preferencji muzycznych - tych prawdziwych i tych z jakiegoś powodu ukrywanych - to każdy ma prawo do swojego gustu. Jest to zasada, której się trzymam. Ale nie jest to zasada o charakterze powszechnym. Wspomina pan o ludziach, którzy odnoszą się do disco polo z ironią lub pogardą. Cóż, są po prostu muzycznymi rasistami. Publiczne wygłaszanie tego typu pogardy uważam za niekulturalne, ale jest to zupełnie dozwolone - i słusznie, jestem za wolnością wyrażania poglądów.
- A czy w rytmie disco polo można ugrać coś politycznie?
- Przypomnijmy sobie 1995 r. i kampanię wyborczą pana Aleksandra Kwaśniewskiego, który w rezultacie wyborów objął urząd prezydenta państwa. W walce o głosy wyborców wydatnie pomógł mu zespół Top One z piosenką "Ole, Olek!". Chociaż była ona napisana na użytek polityczny i teoretycznie po wyborach powinna stracić na aktualności, okazała się tak popularnym hitem, że publiczność domagała się jej wykonywania na koncertach.
- Ona tańczy dla mnie czy również dla polityków?
- Ona tańczy dla ludzi, którzy dobrze się przy niej bawią. Są wśród nich również politycy.
- Czyli jednak nie stronią od tego gatunku...
- Dużo koncertuję w kraju i mogę zdradzić, że obecnie, w gorącym okresie wyborczym, mój zespół cały czas otrzymuje zapytania o to, czy moglibyśmy zagrać na wiecu wyborczym. Przy czym nie w tym sensie, żeby zostało to odczytane jako opowiedzenie się przez nas za konkretną opcją polityczną, tylko jako zwieńczenie imprezy, na której politycy mielą kiełbasę wyborczą. Sporo polityków znam na stopie prywatnej i nie brak wśród nich takich, którzy wydają się być miłośnikami twórczości zespołu Weekend.
- A czy któryś z tych pana znajomych zaproponował panu miejsce na liście wyborczej do europarlamentu? Mam wrażenie, że pan by nie miał żadnych kłopotów ze znalezieniem się w Brukseli.
- Nie dostałem takiej propozycji, bo moi znajomi wiedzą, że nie interesuję się polityką. Mój kontakt z nią ogranicza się do czytania wiadomości przy porannej kawie.
- Zdaje się, że wielu kandydatom chodzi nie o politykowanie, ale o zarabianie grubej kasy.
- Nie wiem, jakimi pobudkami kierują się osoby starające się dostać do europarlamentu, ale chcę wierzyć, że chodzi im o dobro naszego kraju - że mają kompetencje, aby coś tam dla nas ugrać.
Zobacz: Gwiazdy bez MATURY. Chylińska, Liszewski, Górniak.. Kto jeszcze nie ma matury? [GALERIA]