Raczej hibernacja niż śmierć Palikota

2010-05-05 4:00

W sprawie najbarwniejszej postaci Platformy Obywatelskiej partia podzieliła się na dwie podgrupy. Pierwsza obwieszcza polityczną śmierć Janusza Palikota, a druga jego długotrwałą hibernację. Ekscentryczny milioner, znający życie od podszewki filozof, a wreszcie brutalny happener był twarzą programowo kpiącą z Lecha Kaczyńskiego.

Jego insynuacje były równie podłe, co skuteczne. Udanie pełnił rolę koła zamachowego mechanizmu niszczenia wizerunku Kaczyńskiego. W najnowszej książce wywiadzie "Ja Palikot" Cezarego Michalskiego nasz bohater sam przyznaje, że robił to z pełną premedytacją. Palikot grał nieuczciwie, ale - jak twierdzi - w imię wyższych racji. Tą racją miało być odsunięcie nienowoczesnych Kaczyńskich od rządzenia, tak żeby Platforma mogła bez przeszkód według własnych koncepcji naprawiać państwo.

Przeczytaj koniecznie: Pikieta pod domem Palikota w Lublinie – „złóż mandat”

Palikot odnosił sukcesy, mierzył w fotel premiera i gdyby nie katastrofa smoleńska, rósłby w siłę. Po tragicznym locie 10 kwietnia dla niego zmieniło się wszystko. Na nim skoncentrowała się niechęć ludu. Jak nieoficjalnie twierdzi część działaczy PO, premier z tego powodu chce się go pozbyć na zawsze. Nie sądzę. To jeden z najbardziej przenikliwych polskich działaczy, do tego pozbawiony skrupułów. Takiego rewolweru nie wyrzuca się na wojnie. Ale chwilowo, na jakiś czas trzeba go jednak zakopać gdzieś na prowincji...