Polacy wyróżniali się tym, że pytań nie zadawali. Znajomemu Amerykaninowi tłumaczyłem, że zachowanie moich rodaków to wynik wieloletniej tresury w PRL-u. Ten, kto zadawał zwłaszcza trudne pytania, mógł się narazić władzy i czekały go kłopoty. I tak pozostało do dzisiaj w III RPRL. Niestety, amerykańska zaraza zadawania pytań dotarła do Polski, niszcząc spokój autorytetów oralnych i salonowych dziennikarzy. Coraz więcej osób chce z Polski zrobić Amerykę, zadając trudne pytania, choć wszystko jest wyjaśnione. Przyczyny katastrofy smoleńskiej zna nawet Bronisław Komorowski. W rozmowie z niepytającą jak zwykle Moniką Olejnik prezydent dziwi się, że ktoś może mieć jeszcze wątpliwości i pytać. Przyczyną katastrofy było lądowanie we mgle - orzeka prezydent. Proste jak konstrukcja cepa z drzewa czereśniowego rosnącego w kampanii wyborczej Komorowskiego.
To, że piloci tupolewa nie chcieli lądować, co potwierdził odczyt rozmów w kokpicie, to nie ma żadnego znaczenia. Moscovia locuta, causa finita. Pytań o katastrofę smoleńską coraz więcej niż odpowiedzi, które głowa państwa może zmieścić w głowie. To po co pytać i stać się nieodpowiedzialnym, a co gorsza niedojrzałym dziennikarzem? Dojrzały redaktor broni raportu Anodiny-Millera, a Kopacz smoleński wyznacza mu normy konstruktywnego kłamstwa. Notabene społeczeństwo powinno wysyłać marszałek Kopacz smoleński łopaty w dowód uznania jej wysiłków. Nawet wyszedł mi limeryk: rodaku, wyślij łopatę, by Kopacz miała zapłatę. Niestety, Wisławą Szymborską nie będę, bo limeryk jest politycznie niesłuszny, jak pytanie znajomego z Facebooka, Krzysztofa J. Kokowicza: "Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie, że jakiś utalentowany poeta, który sławił Hitlera w czasach Auschwitz, mógłby uniknąć denazyfikacji, otrzymać najwyższe odznaczenie państwowe RFN, wypowiadać się jako "dyżurny autorytet moralny" i wreszcie zostać uhonorowany Literacką Nagrodą Nobla?"
Podzielam brak wyobraźni Kokowicza i wątpliwości Jastrzębowskiego ("Szymborska hańba i chwała") oraz Płużańskiego ("Ukąszeni"). Czy można pytać o Nagrodę Nobla dla innych, jak choćby J.P. Sartre'a, tego, który orzekł, że najbardziej wolny czuł się w czasie okupacji hitlerowskiej w Paryżu? Sartre'a, który do 1953 roku brał pieniądze od KGB. Był tak pożytecznym idiotą, że słynny referat Chruszczowa ujawniający zbrodnie stalinizmu uznał za szkodliwy dla idei komunizmu. Sartre w końcu nie odebrał w 1964 r. Literackiej Nagrody Nobla. I było to najlepsze, co mógł zrobić.
Nadwiślańskie postępaki nigdy by nie wybaczyły takiego czynu Szymborskiej, która zresztą zawsze dryfowała w głównym nurcie jak większość tzw. autorytetów. A więc po cóż pytać o przeszłość, skoro odpowiedź może wywołać torsje? Po co pytać o przyczyny katastrofy smoleńskiej, skoro odpowiedź może wywołać niepokój społeczny, a nawet rusofobię? Dajmy spokój, pyta, nie pyta i "morda w Kublik"- jak mawiał Maciej Rybiński.