Putin nie szuka pokoju. Ekspertka PISM ostrzega po rozmowach Trumpa z Zełenskim

2025-12-30 9:13

Czy rozmowy Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim i Władimirem Putinem realnie przybliżają koniec wojny? Anna Maria Dyner, ekspertka ds. Rosji z PISM, w rozmowie z „Super Expressem” studzi nastroje. Jak podkreśla, Kreml nie szuka trwałego pokoju, a każde porozumienie traktuje wyłącznie jako chwilową „pieriedyszkę” przed kolejną fazą konfliktu.

Wołodymyr Zełenski i Donald Trump

i

Autor: Alex Brandon/ Associated Press
  • Rosja deklaruje chęć rozmów, ale stawia twarde warunki – kluczowy spór dotyczy Donbasu i Moskwa nie chce tu żadnych ustępstw
  • Negocjacje toczą się pod dyktando Kremla – Ukraina stopniowo ustępuje, podczas gdy Rosja nie rezygnuje z niczego
  • Ewentualne porozumienie nie oznacza końca wojny – dla Putina byłaby to raczej przerwa niż trwały pokój
  • Czas działa na niekorzyść Ukrainy – wojna pozycyjna i presja na infrastrukturę coraz mocniej obciążają państwo

Putin nie szuka pokoju. Ekspertka PISM ostrzega po rozmowach Trump-Zełenski

„Super Express”: Niedzielne spotkanie Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim wydaje się być kolejnym aktem w procesie, który obserwujemy od miesięcy: Amerykanie negocjują z Ukraińcami warunki pokoju z Rosją. A Kreml spokojnie czeka i kontestuje jakiekolwiek ustalenia, które działają na korzyść Ukrainy. A może wydarzyło się coś, co wykracza poza ten znany nam już schemat?

Anna Maria Dyner: - Niedzielne spotkanie, a także poprzedzająca je rozmowa telefoniczna Trumpa z Putinem, to tak naprawdę naturalna konsekwencja rozmów w Miami sprzed tygodnia. Delegacja amerykańska spotkała się tam wtedy najpierw z Ukraińcami, potem z Rosjanami, prowadząc w międzyczasie szereg konsultacji z państwami europejskimi. Fundamentem tych działań jest ogłoszony przez Zełenskiego 24 grudnia 20-punktowy plan pokojowy, który był przedmiotem ustaleń w Miami i szczegółowych rozmów z Trumpem. Wszystko wydawałoby się proste, gdyby przy stole siedziały tylko USA, Europa i Ukraina, ale mamy w tym równaniu jeszcze Rosję Putina. Problem w tym, że Moskwa nie jest skłonna do kompromisu; oni oficjalnie deklarują chęć pokoju, ale ich realne żądania uderzają w same fundamenty suwerenności Ukrainy.

Putin kontra Trump. Aktywny czekista rozgrywa byłego dewelopera?

- O co gra Rosja?

- Z perspektywy Kremla sprawą kluczową jest to, aby wojska ukraińskie opuściły całe terytorium Donbasu – regionu, który Ukraina obecnie kontroluje w ok. 20 proc. To jest właśnie ten punkt, którego nie udało się uzgodnić w planie Zełenskiego. Ukraińcy proponują dwa warianty: albo linia frontu staje się linią rozgraniczenia, albo powstaje tam zdemilitaryzowana, wolna strefa ekonomiczna. Rosja mówi „nie” obu opcjom. Strona rosyjska chce, by rosyjski żołnierz wbił tam rosyjską flagę. Jej stanowisko jest twarde: sugeruje Ukraińcom, że mogą negocjować latami, a oni i tak to terytorium wydrą siłą, bez względu na koszty gospodarcze czy wojskowe, z którymi – jak twierdzą – sobie poradzą.

- Putin sprawia wrażenie pewnego siebie, deklarując, że rozstrzygnie wojnę na swoją korzyść orężem. Na ile to realna siła, a na ile gra pozorów?

- Rosjanie od początku rozmów w tym roku grają swoimi kartami bardzo sprawnie, nawet jeśli wydawały się one słabe. Ich wielkim sukcesem było rozdzielenie negocjacji o stosunkach USA–Rosja od samego tzw. procesu pokojowego. Zwróćmy uwagę, że w kolejnych turach rozmów to Ukraina z czegoś rezygnuje, a Rosja nie ustąpiła ani o krok. Moskwa udaje, że ma w ręku bardzo silne figury i tą taktyką sprawia, że Trump zaczyna w to wierzyć. Wykorzystują też jego cechy charakteru: niecierpliwość i desperacką potrzebę odhaczenia kolejnego sukcesu na swoim koncie. Ale cóż, tak wyglądają negocjacje byłego dewelopera z ciągle aktywnym czekistą. Efekt takiego spotkania wydaje się oczywisty.

- Trump po spotkaniu stwierdził, że albo zakończymy to szybko, albo wojna potrwa bardzo długo.

- Po rozmowach w Mar-a-Lago faktycznie padło stwierdzenie, że kwestie terytorialne mogą zostać rozstrzygnięte w drodze referendum, na co naciskałaby Ukraina i Europa, chcąc zawieszenia broni. Jednak Rosjanie nie są skłonni do takiego kompromisu. Słowa Trumpa to sygnał, że w pewnym momencie może on – w cudzysłowie – zabrać zabawki i pójść do domu, co dla Ukrainy byłoby katastrofą. Straciliby nie tylko możliwość zakupu sprzętu, ale przede wszystkim dostęp do bezcennych danych wywiadowczych z USA. Rosja to wykorzystuje, dodatkowo uderzając w zmęczone społeczeństwo ukraińskie poprzez niszczenie infrastruktury energetycznej, co szczególnie daje się odczuć w okresie świątecznym. Na dodatek nawet Trump między wierszami przyznał, że ostateczna decyzja i tak będzie zależała od Rosji.

Dlaczego nawet podpisane porozumienie nie da pokoju

- A czy militarnie Rosja faktycznie jest w stanie przełamać front i zająć resztę Donbasu w najbliższym czasie?

- W tej chwili Rosjanie nie mają sił na przełamanie frontu, co uniemożliwiają im ukraińskie działania opóźniające, w tym skutecznie prowadzona wojna dronowa. Jednak ta wojna pozycyjna, trwająca już ponad trzy lata, pozwala im posuwać się naprzód metr po metrze. Mimo gigantycznych strat własnych, Rosja twierdzi, że może stosować tę taktykę przez najbliższy rok czy dwa. To może okazać się dla państwa ukraińskiego zbyt trudne do udźwignięcia w tej perspektywie.

- Czy Putinowi w ogóle zależy na trwałym pokoju? Rosyjska gospodarka działa w trybie wojennym i trudno będzie przekierować ją na produkcję cywilną.

- To prawda, ale musimy zrozumieć jedną fundamentalną sprawę: nie rozmawiamy tu o prawdziwym planie pokojowym. Dla Rosji jakiekolwiek porozumienie to jedynie taktyczna „pieriedyszka”. Chodzi o to, by złapać oddech, wylizać rany i odtworzyć zdolności bojowe. W czasie takiej przerwy gospodarka rosyjska nadal pracowałaby w trybie wojennym, a Moskwa mogłaby próbować rozmiękczać państwa europejskie i szykować się do dalszej konfrontacji, na przykład szantażując państwa bałtyckie. Pełne zajęcie Donbasu pozwoliłoby im nakarmić własną opinię publiczną sukcesem, podczas gdy w tle nadal prowadziliby działania hybrydowe przeciwko NATO i UE.

- Czy rosyjska gospodarka odczuwa już na tyle silną presję, by szukać realnego porozumienia?

- Rosja nie musi na siłę szukać pokoju, ale wiele czynników może ją do tego skłonić. Statystyki z ostatnich miesięcy pokazują, że nawet ich przemysł zbrojeniowy zaczyna łapać zadyszkę, a to on był głównym motorem wzrostu PKB. Jeśli ten trend się utrzyma, będzie to dla Kremla mocny dzwonek ostrzegawczy. Choć, jak wspomniałam, mają pieniądze na prowadzenie wojny jeszcze przez rok lub dwa, mogą przyjąć ofertę, jeśli poczują, że Trump traktuje ich z szacunkiem i pozwoli im to dalej rozgrywać sytuację z pozycji siły.

- Czyli bez kapitulacji żadnego szybkiego zakończenia tej wojny nie należy się spodziewać? 

- Szybkiego przełomu nie będzie. Co więcej, nawet podpisanie dokumentu nie będzie oznaczało końca problemów, lecz początek wyzwań innego typu, które Rosja będzie perfekcyjnie rozgrywać. Moskwa może nawet kwestionować to, kto po stronie ukraińskiej ma prawo taki układ podpisać – zapewne będą grymasić, by nie był to Zełenski. Takie porozumienie nie przywróci nam rzeczywistości z 2021 czy 2013 roku; ona będzie zupełnie inna. Jedynym realnym zyskiem może być to, że w krótkiej perspektywie przestaną ginąć ludzie. Trwałego pokoju nie należy oczekiwać.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki