Wladimir Bukowski: Putin chce opóźnienia śledztwa

2010-05-27 9:27

Treść listu rosyjskich dysydentów krytykującego naiwność polskich władz wobec postępowania Putina komentują jego współautorzy: Wladimir Bukowski i Aleksander Bondariew oraz europoseł Platformy Obywatelskiej Sławomir Nitras.

"SE": - W liście pięciu rosyjskich dysydentów powątpiewają państwo w chęć szybkiego wyjaśnienia przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Premier Tusk nie zgadza się jednak z jego wymową…

Wladimir Bukowski: - Cieszę się, że polski premier zauważył nasz list. Dziwię się jednak jego komentarzowi. Nie powiedział bowiem, z czym konkretnie się nie zgadza? W liście zwracamy uwagę, że rosyjskie władze przeoczyły wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego - to fakt. Podobnie jak interesy obecnych władców Kremla nie są zbieżne z krajami sąsiadującymi z Moskwą. Moim zdaniem w zachowaniu Kremla widać elementy otwarcie niepokojące. Wystąpienie Kaczyńskiego, szefa PiS do Rosjan, nie było pokazywane przez tamtejsze media. Stacje i gazety kontrolowane przez władze nie pokazały go, a nawet o nim nie informowały. Musi pan przyznać, że to bardzo dziwne. Mamy bowiem jednego z dwóch głównych kandydatów na prezydenta, który postrzegany jest w Moskwie jako grający na antyrosyjskiej nucie. I jego ciepłe wobec Rosjan wystąpienie nie jest zauważone. Przecież to nie do pomyślenia w żadnym normalnym kraju. Niestety, mamy tu do czynienia z ewidentnie taktyczną grą Kremla, a nie szczerą zmianą polityczną, jak chcieliby tego polscy politycy.

- Na czym ta gra miałaby polegać?

- Rosyjskie władze kiepsko radzą sobie z kluczowymi śledztwami na własnym terenie. Od czasu, kiedy Putin przejął władzę, w Rosji zginęło 62 dziennikarzy, działaczy opozycji i praw człowieka. Żadne z tych śledztw nie zostało do końca, czytelnie wyjaśnione. Kiedy przychodzi do rozgrywania swoich przeciwników, Kreml radzi sobie jednak nadspodziewanie dobrze. I nie chodzi mi tu o teorie spiskowe w sprawie smoleńskiej katastrofy, w które ja ani moi koledzy nie wierzymy. Chodzi mi o polityczną grę tą tragedią. Jej elementem jest choćby świadome opóźniane tempa śledztwa, dochodzenia do prawdy. Dzięki temu Kreml może wpływać na przebieg kampanii wyborczej w Polsce. Oczywiście to tylko moje zdanie, ale odsunięcie w czasie wyników śledztwa i przekazania materiałów Warszawie spycha jego szczegóły z pierwszych stron gazet. Spycha z nich też postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A przez to zmniejsza falę wzrostu sympatii dla jego brata Jarosława, walczącego o prezydenturę. I choć zabrzmi to niezbyt ładnie, to nieszczęśliwie zbiega się to z interesem obecnego rządu i premiera Tuska, który ma własnego kandydata, konkurującego z Kaczyńskim.


- Putinowi, nawet ze względów taktycznych, opłacałoby się przecież poprawić stosunki z Polską, jako jednym z państw Unii. Nawet, jeżeli nie czyni tego szczerze.

- Nie miejcie złudzeń, że można uprawiać szczerą politykę i poprawiać stosunki z reżimem, który tworzą byli oficerowie KGB. Niemal całe swoje życie miałem z nimi do czynienia. Oni kierują się zupełnie inną logiką. "Normalne relacje" pojmują tylko jako sytuację, w której nad wami dominują. Postrzegając Putina jako normalnego polityka, który chce wokół swojego kraju przyjaznych państw i dobrych stosunków z sąsiadami, popełniacie właśnie grzech naiwności. Które z jego dotychczasowych działań miałyby świadczyć o tym, że chciałby taką politykę prowadzić? Z jednej strony mamy pewne demonstracyjne posunięcia - jak wizyta w Katyniu. Z drugiej, kontrolowana przez Kreml prokuratura w oficjalnym stanowisku dotyczącym zbrodni katyńskiej mówi, że to tylko "przekroczenie uprawnień przez oficerów NKWD". Przekroczenie uprawnień oznaczające śmierć 25 tys. ludzi! To się nadaje na świetny tytuł do gazety, a nie na fundament poprawy stosunków polsko-rosyjskich.

- Czy nie można wykluczyć, że mamy tu do czynienia z pewną różnicą władz wewnątrz kremlowskich elit? Mówiło się o tym, że Miedwiediew może chcieć uniezależnić się od Putina…

- To stary trik, jeszcze z czasów sowieckich. W kinie mówi się o grze w "dobrego i złego glinę". W czasach ZSRR nieustannie słyszeliśmy o jastrzębiach i gołębiach w ramach komunistycznych władz. I kiedy wertowałem w latach 90. dokumenty z posiedzeń rozmaitych władz, nie znalazłem cienia potwierdzenia tej prawdy. Miedwiediew to kukiełka. Polityk de facto nominowany przez Putina i całkowicie przez niego kontrolowany. Tylko premier Putin ma siłę polityczną i realną władzę w Rosji, by decydować o kierunkach polityki. I jeżeli Miedwiediew gra rolę dającego nadzieję, to scenariusz do tej roli pisał premier. Zwróćmy uwagę, że za jego pięknymi słowami nie idą żadne konkretne czyny.

Wladimir Bukowski

Rosyjski dysydent, historyk i wykładowca Uniwersytetu w Cambridge, były więzień łagrów