Pussy Riot pierwszy w Europie WYWIAD ZZA KRAT: Nie chodzi o Putina

2012-10-01 16:20

W dniu historycznej wizyty w Polsce patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla I sąd w Moskwie wydał wyrok na członkinie grupy Pussy Riot. Uznano je za winne chuligaństwa motywowanego nienawiścią religijną. Za kontrowersyjny happening w najważniejszej cerkwi rosyjskiego prawosławia orzeczono 2 lata więzienia. Udało nam się przekazać do skazanych pytania "Super Expressu". Pierwsze odpowiedzi były gotowe po kilku dniach. Niestety, podczas przeszukania celi przez strażników zostały skonfiskowane.

"Super Express": - Dziś sąd rozpatrzy waszą apelację od wyroku 2 lat więzienia. Wierzycie, że teraz władza się nad wami zlituje?

Jekatierina Samucewicz: - Nikt się nad nami litować nie zamierza. Być może w swojej przebiegłości władza obniży wyroki o kilka miesięcy, ale nie wypuści nas z więzienia.

Marija Alochina: - Nie wierzę w uwolnienie, choć cuda się zdarzają.

- Nie żałujecie tego, co zrobiłyście? Warto było trafić do więzienia?

M.A.: - Jasne. Mam tu piękny widok z okna celi...

J.S.: - Niczego nie żałujemy. Było warto, gdyż nasza sprawa zwróciła uwagę całego świata na sytuację polityczną w Rosji.

- W dniu ogłoszenia wyroku patriarcha Cyryl wezwał do uniewinnienia was. Wcześniej żądał jednak kary. Skąd ta zmiana?

J.S.: - To zwykła ucieczka od odpowiedzialności. Jak zauważyłeś, w marcu myślał zupełnie co innego.

- Robienie takich happeningów w najważniejszej rosyjskiej cerkwi powinno mieścić się w ramach demokratycznego protestu?

J.S.: - Punk, feminizm i aktywizm, nawet w cerkwi, to dopuszczalna forma protestu.

- Zdecydowana większość Rosjan chyba nie podziela waszego punktu widzenia. Forma, a raczej miejsce protestu im się nie podobały...

J.S.: - Dali się oni złapać na fortel wymyślony przez nasze władze. To one wykorzystały sakralną i symboliczną przestrzeń religii i przy pomocy Cerkwi stworzyły z niej swoją polityczną trybunę. Dziś cerkiew Chrystusa Zbawiciela jest przede wszystkim politycznym, a nie religijnym miejscem i tak ją potraktowałyśmy.

- Nie brak opinii, że protesty powinny mieć jednak swoje granice. Jest coś, czego nie zrobicie, by okazać niezadowolenie z władzy?

J.S.: - Wyczuwamy intuicyjnie te dopuszczalne granice. To przede wszystkim przemoc fizyczna i moralna bądź wszelkie formy ksenofobii. Zawsze trzymamy się tych ram i ani razu ich nie przekroczyłyśmy.

- Wierzycie, że taka działalność jak wasza może obalić Putina?

J.S.: - Reżim Putina może obalić tylko wykształcone społeczeństwo obywatelskie. Niezależne od służb specjalnych i korporacji. Być może jeszcze się nie wykształciło, ale my stanowimy już jego część.

- W Związku Radzieckim dysydenci nie odegrali większej roli w obaleniu komunizmu. Reżim obalił się sam. Może lepiej przeczekać Putina?

J.S.: - Na taki upadek Putina przyjdzie jeszcze długo czekać. Władze stały się cwańsze. Powtórki z upadku ZSRR nie będzie. Jakiekolwiek konflikty nie targałyby członkami reżimu, sami się nie wykończą. Trzeba więc działać albo zacząć myśleć, a nie czekać.

- Od kiedy zdałaś sobie sprawę, że nie chcesz żyć w kraju rządzonym przez Putina?

J.S.: - Jako studentka Politechniki brałam udział w spisie ludności. Chodząc od domu do domu zobaczyłam, jak żyją zwykli Rosjanie. Co mówią o swoim życiu. To był przełom.

- Od grudniowych wyborów do Dumy i masowych protestów przeciwko ich fałszowaniu hasłem opozycji było "Rosja bez Putina". Potrafisz to sobie wyobrazić?

J.S.: - Nie chodzi o niego samego, nie jesteśmy zafiksowane na punkcie Putina. Chodzi o autorytarny styl rządzenia i specyficzne sposoby rozwiązywania problemów. Opowiadamy się za demokratycznymi formami władzy z bardziej różnorodnym przedstawicielstwem obywateli, grup społecznych i wszelkich mniejszości.

- Nie boisz się, że po Putinie przyjdzie ktoś jeszcze gorszy?

J.S.: - Jeśli reguły gry pozostaną takie same, to można się tego obawiać. Zmiana struktury władzy i polityki wobec organizacji społecznych oddaliłaby to ryzyko. Gdy wszyscy obywatele będą wybierać swoich przedstawicieli, uczestnicząc we władzy. Oczywiście, nie wszystko może być idealne, ale trzeba przezwyciężać opór władz i iść w tym kierunku.

- Wiele osób jest ciekawych, jak te władze traktują was w więzieniu.

J.S.: - Traktują nas w porządku i boją się nas szykanować.

M.A.: - Początkowo odnosili się podejrzliwie. Teraz się przyzwyczaili. Niektórzy chcą nawet z nami występować. Bywają tacy śmiałkowie.

- Na wasz wyrok Zachód zareagował oburzeniem. Na ile ważna jest dla was ta reakcja?

J.S.: - Bardzo. Nasza działalność wpisuje się w tradycje kultury protestu, która na Zachodzie jest bardzo żywa. Aktywistyczne koncerty punkowe posługują się językiem zrozumiałym dla zachodnich społeczeństw.

M.A.: - Ważne jest każde wsparcie. Moim zdaniem granice się tu nie liczą. Nie ma tu podziału na Wschód i Zachód. Wszyscy nasi zwolennicy są dla nas niezwykle cenni.

- Amnesty International uznała was za więźniów sumienia. Czujecie się nimi?

J.S.: - Poczułam się tak w momencie aresztowania. Nie mamy jednak jako więźniowie sumienia innego statusu niż pozostali, choć wielu tak się wydaje. Władza miała wybór - dać nam kontynuowanie działalności muzycznej albo stworzyć światowej sławy więźniów politycznych. I dokonali wyboru. To ich wybór sprawił, że stałyśmy się mniej lub bardziej zaangażowane w politykę. Nasze poglądy się nie zmieniły.

- Czemu władza tak nerwowo zareagowała na wasz happening? Putin nie lubi punka?

M.A.: - Putin nie ma pojęcia o muzyce. Słucha tylko, podobno znanej i w Polsce grupy Lube, której muzyka wyraża uwielbienie dla wielkiej Rosji i armii. Resztę kultury stara się cenzurować.

J.S.: - Zareagował, bo nie lubi tych obywateli, którzy myślą niezależnie i krytycznie odnoszą się do jego rządów. Cała jego polityka kulturalna i społeczna koncentruje się na ograniczaniu aktywności obywateli myślących krytycznie.

- Wasz wyrok to sygnał, że po powrocie Putina do prezydentury nie ma dla opozycji w Rosji miejsca?

J.S.: - Wyrok to tylko część kampanii represji wobec wszystkich opozycyjnie nastawionych obywateli Rosji.

M.A.: - Putin zawsze korzysta z rozwiązań siłowych. Praktyka karna naszego wymiaru sprawiedliwości to tylko jeden z przykładów. Oczywiście, nie potrzebuje żadnej opozycji. Zamiast obywatelskiego, woli społeczeństwo oparte na ślepym podporządkowaniu, zniewolonego. Potrzebuje marionetek. My nimi nie będziemy.

- Jaka jest w waszej sprawie rola Cerkwi, która uznała wasz występ za zbezczeszczenie świątyni?

M.A.: - Uważam, że wewnątrz Cerkwi występuje pluralizm i wielu duchownych szczerze nam współczuje. Publicznie wypowiadają się jednak tylko cerkiewne elity, więc powstaje wrażenie, że Cerkiew popiera wyrok.

J.S.: - Moim zdaniem Cerkiew to kolejny posłuszny instrument w rękach Putina i jego reżimu. Dostaje za to różne bonusy, przede wszystkim finansowe.

- Elity Cerkwi naprawdę są tak posłuszne władzy?

M.A.: - Na pewno bardzo blisko współpracują.

J.S.: - Po tym, co widziałam i czytałam w prasie, są posłuszne. Szczególnie widoczne było to przed wyborami. Choć między duchownymi rosyjskiej Cerkwi nie jest to tak proste. Ścierają się różne siły. Nie przeszkadza to jednak najwyższym hierarchom prowadzić od ponad dekady proreżimowej polityki.

- Może to władzy bardziej zależy na wsparciu Cerkwi i chciała się podlizać więzieniem Pussy Riot?

J.S.: - Mogło tak być. Tym, kto podjął decyzję o wyroku, były władze. Cerkiew była tylko swoistą częścią tej operacji.