Przez 50 lat trzymała w tajemnicy przed światem to, co działo się w latach 70. za drzwiami parafii św. Brygidy. Kobieta miała wtedy zaledwie 12 lat, kiedy w samobójczej śmierci straciła 16-letnią koleżankę, która z księdzem Henrykiem Jankowskim zaszła w ciążę. Sama też doznała straszliwych krzywd ze strony prałata. – Dopadł mnie z 10, może nawet 20 razy (...) Był jak bestia (…) - mówi pani Barbara w „Dużym Formacie” i opowiada o tym, jak wyglądał pierwszy raz. - Chciałam uciec przez strych i wybiec drugim wejściem. Ale tym razem drzwi były zamknięte. Dopadł mnie, gdy szarpałam się z klamką. Dotykał piersi, powiedział, że pokaże mi, co to znaczy od tyłu. Wkładał ręce w majtki i próbował je zdjąć. Nie udało mu się. Pamiętam, że miałam spódniczkę na gumce, naciągnęłam majtki tak, że trzymałam je w zębach i odpychałam się rękoma. Byłam przerażona, nie rozumiałam, czego chce, co to znaczy „od tyłu”. A on mówił: „Ja ci pokażę, jak się spuścić”. Był obleśny” - opowiada kobieta. Wszystko działo się w latach 70-tych.
Ale w sprawie Jankowskiego pierwsze śledztwo rozpoczęło się dopiero w … 2003 roku i dotyczyło nieletniego Sławka, który uczestniczył w przyjęciach Jankowskiego, rozlewał na nich alkohol, nocował u księdza, wyjeżdżał z nim na ferie i wakacje do Hamburga i Rzymu. Ale rok później śledztwo umorzono. To właśnie w tej sprawie opinię w grudniu 2004 roku przygotował seksuolog prof. Zbigniew Lew – Starowicz.
- Prokuratura poprosiła mnie o sporządzenie opinii w sprawie księdza Jankowskiego i w oparciu o akta sprawy zrobiłem opinię hipotetyczną. Jedna z nich dotyczyła efebofilii u księdza Jankowskiego, czyli pociągu do młodych, dojrzewających mężczyzn. Próbowałem interpretować zachowania człowieka i dowiedzieć się co siedzi w głowie człowieka, który robi takie złe rzeczy. W swojej opinii mówiłem o zachowaniu księży, o skracaniu dystansu, poklepywaniu po plecach, przytulaniu – zdradza nam Lew – Starowicz. Mimo, że ks. Henryk Jankowski zmarł osiem lat temu, to sprawa jego relacji z dziećmi do dziś spędza sen z powiek czołowym znawcom kościoła. - Ci świadkowie, kiedyś i teraz, opowiadają rzeczy straszne i mamy też świadków, którzy mówią, że przełożeni księdza Jankowskiego o tym wiedzieli. I to jest sprawa skandaliczna. To, że ksiądz prałat był efebofilem homoseksualnym nie było tajemnicą. I to nie jest grzech tylko ks. Jankowskiego. Jeśli wiedział o tym abp Tadeusz Gocłowski i nic nie zrobił, to jest to też jego grzech – komentuje nam Tomasz Terlikowski (44 l.).
Jan Rulewski (74 l.), senator, działacz opozycji solidarnościowej
- Znałem się z księdzem Henrykiem Jankowskim. Uważałem go za celebrytę. Jeśli to prawda, że ksiądz dopuszczał się takich złych rzeczy, to jest to zaprzaństwo i jest też oburzające, że kościół nic z tym nie zrobił, nie wyjaśnił. I szkoda, że ks. Jankowski za życia tego nie wyjaśnił. Dziś powinna powstać zewnętrzna komisja, która powinna zbadać sprawę. Gorszy mnie, że pomnik księdza prałata stoi w Gdańsku przed kościołem św. Brygidy.
Tomasz Terlikowski (44 l.), publicysta katolicki, znawca kościoła
Tego typu sprawy powinny być wyciągane dla dobra kościoła, tzn żebyśmy poznali odpowiedź na pytanie: dlaczego to tak działało choćby po to, żeby ofiary mogły mieć pewność, że kościół i Bóg są po ich stronie, a nie po stronie przestępców. Do oczyszczenia kościoła niezbędna jest zewnętrzna komisja złożona ze świeckich osób, którzy mając pełny dostęp do dokumentacji kościelnej, przebadają sprawę. I nie tylko przestępcy, ale też ci, którzy ich tolerowali, powinni ponieść odpowiedzialność.
Nie można uznawać za bohaterów tych, którzy nimi nie są.