Łukasz Warzecha

i

Autor: Super Express

Psucie państwa, odcinek kolejny - Łukasz Warzecha o kolejnych planach rządu

2020-04-16 18:27

Od czasu, gdy weszły w życie ostrzejsze restrykcje związane z epidemią, do mojej skrzynki pocztowej nie wpadł żaden list. Nie żeby była to sytuacja w jakiś sposób wyjątkowa. Mam szczęście mieszkać w rejonie obsługiwanym przez słynną na cały kraj pocztę, na której przesyłki swego czasu leżały po miesiąc czy więcej, bo nie miał ich kto roznieść. Żadna epidemia nie była do tego potrzebna.

Teraz, w ramach usprawniania obsługi w trudnym czasie urząd ten skrócił codzienny czas otwarcia do sześciu godzin, od 8 do 14, więc dla ludzi pracujących stał się już całkowicie niedostępny. Zwłaszcza że dwie godziny z tego przedziału wypadają dodatkowo jako czas tylko dla seniorów.

Pomyślałem ciepło o swoim lokalnym urzędzie pocztowym, słuchając którychś tam z kolei buńczucznych zapewnień ministra Sasina, dotyczących wyborów korespondencyjnych. Żeby było jasne: nie tylko nie jestem przeciwnikiem tej formy głosowania, ale przeciwnie – jestem jej zwolennikiem. Pod warunkiem, że byłaby dostępna dla wszystkich jako dobrowolna możliwość i zostałaby porządnie opracowana odpowiednio wcześnie przed wyborami. To zaś, co teraz realizuje władza (nie mając jeszcze uchwalonej podstawy prawnej), to jakaś rozpaczliwa partyzantka.

Weźmy pod uwagę tylko dwie kwestie. Po pierwsze – nikt nie będzie miał możliwości skutecznego poskarżenia się, że pakiet wyborczy do niego nie dotarł. To nieweryfikowalne. Listonosz zapewni, że doniósł, my nie mieliśmy go w skrzynce, ale tego nie dowiedziemy. Może wyciągnął go nam złośliwy sąsiad, który głosuje na innego kandydata? A może wyrzucił nierzetelny listonosz (jeśli jakiś się w ogóle znajdzie)? Drugiego nie dostaniemy.

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

Po drugie – równie nieweryfikowalne jest, co stanie się z naszym wypełnionym pakietem po umieszczeniu w skrzynce odbiorczej. Jeśli zaginie gdzieś po drodze do komisji wyborczej – nic z tym nie zrobimy. Ba, możemy zostać oskarżeni o to, że go ukryliśmy.

Już tylko te dwa punkty dyskwalifikują całkowicie rozwiązania, które próbuje się przepychać. A luk jest o wiele więcej. Ta procedura jest zwyczajnie nie do obrony. Sąd Najwyższy zostałby zalany protestami – w wielu przypadkach zasadnymi. I to obojętnie, kto by wygrał.

Psucie państwa, odcinek 2543.