W opowieści Piątka jego kariera i droga do narodowego panteonu usłana jest przypadkami. Przez przypadek zaangażował się w ruch niepodległościowy w łowickiej podstawówce, co na resztę życia określiło jego drogę. Młodzieńczy bunt przeciwko zaborcom i zawarte wtedy więzi doprowadziły go do legionów Piłsudskiego. I jak każdy piłsudczyk na dobre i na złe związał się z marszałkiem. Po przewrocie majowym nie mógł nie znaleźć się w obozie sanacji, dzięki któremu jego kariera w II RP nabrała tempa. Kolejny przypadek spowodował, że został prezydentem Warszawy. Morderstwo jednego z ministrów i splot okoliczności sprawił, że sanacyjne władze wytypowały go na zarządcę komisarycznego stolicy, którym pozostał w zasadzie do wojny.
Piątek dekonstruuje biografię Starzyńskiego wskazując, że przypisywane mu dziś wizjonerstwo jako prezydenta Warszawy, to w dużej mierze sprawna propaganda, która miała mu zapewnić poparcie warszawiaków w wyborach, które sanacyjne władze ciągle odkładały. Przypomina też zaangażowania późniejszego bohatera w niesławny Obóz Zjednoczenia Narodowego. Autor ukazuje Starzyńskiego jako rzutkiego człowieka, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Nie był jednak wielkim politykiem, a jedynie sprawnym, choć zupełnie bezbarwnym urzędnikiem i dopiero jego heroizm z czasów okupacji sprawił, że historia zapamiętała go jako niezłomnego prezydenta Warszawy. „Sanator” tę zawiłą drogę pokazuje znakomicie. Przy okazji odtwarzania kolejnych etapów życia Starzyńskiego Piątek przypomina nam, że nie ma bohatera narodowego bez słabości. Żaden heros nie urodził się na postumencie i dopiero musi się na niego wspiąć. Starzyński wspinał się na niego wyjątkowo długo.
Grzegorz Piątek, „Sanator. Kariera Stefana Starzyńskiego”, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2016
Przypadkowy bohater. Recenzja książki Grzegorza Piątka „Sanator”
2016-04-28
13:35
Stefan Starzyński to w zbiorowej wyobraźni Polaków bohaterski prezydent Warszawy, który jako jedyny najwyższy urzędnik państwowy nie uciekł ze stolicy przez niemiecką nawałą we wrześniu 1939 roku. Przyszło mu za to zapłacić najwyższą cenę – zginął z rąk hitlerowców. Autor przypomina jednak, że nawet największy bohater narodowy to człowiek z krwi i kości. Starzyński nie jest tu wyjątkiem.