Zdzisław Mularski (75 l.) z Przyworów (woj. mazowieckie) mimo że przepracował 40 lat jako kowal, kierowca i strażak OSP, dostaje co miesiąc zaledwie 870 zł emerytury. Aby związać koniec z końcem, zmuszony jest do brania kredytów i systematycznego zadłużania się.
- Nie radzę sobie już z tym wszystkim. Nie stać mnie na wykupienie lekarstw, dlatego trzęsę się z zimna nawet w 30-stopniowe upały. W swoim życiu przepracowałem ponad 40 lat i powinienem mieć tyle emerytury, by na wszystko wystarczyło. A tak, co mi pozostało? Wegetacja z pustą lodówką i ciągłe choroby, bo nie mam za co się leczyć - żali się pan Zdzisław.
Eksperci przyznają, że problemu nie da się łatwo rozwiązać. - Jeżeli przyjęlibyśmy, tak jak zostało to rozwiązane w Kanadzie, że każdy, kto przepracował w kraju minimum 2-3 lata, ma otrzymać gwarantowaną emeryturę, to musimy te pieniądze takiej osobie zapewnić. I albo zrobimy to przez podniesienie składki rentowej, albo dopłacimy z budżetu. Ale wtedy będziemy musieli podnieść podatki i wyraźnie zwiększyć ich ściągalność, a to doprowadzi do powiększenia szarej strefy - mówi ekonomista Marek Zuber (44 l.). Pan Zdzisław wraz z blisko 80 tys. emerytów może zatem liczyć jedynie na pomoc społeczną.
Zobacz także: Program I Polskiego Radia z najniższą słuchalnością W HISTORII!