Właściciele małych sklepów mieli nadzieję, że dzięki zamknięciu supermarketów w niedziele zarobią więcej. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. – Myślałam, że zyskam na tym zakazie, a okazuje się, że dostaję po kieszeni – mówi nam Halina Toczyska (70 l.), właścicielka sklepiku spożywczego w Siedlcach. Dlaczego? Bo wprawdzie niedzielne obroty są wyższe, ale klienci kupują tylko drobne, tanie artykuły, a większe zakupy robią w piątki i soboty w hipermarketach, które kuszą promocjami i mają sklepy otwarte do późna.
Z danych agencji Euromonitor International dla „Rzeczpospolitej” wynika, że w tym roku obroty małych tradycyjnych sklepów spożywczych mogą spaść aż o 6,3 proc. Według ostrożnych szacunków aż 2000 z nich po prostu zostanie zamkniętych!
Co ciekawe, wiele krajów UE likwiduje ograniczenia handlu w niedzielę. Na Węgrzech zrezygnowano z tej restrykcji już rok po jej wprowadzeniu. W Holandii stale zwiększa się liczba gmin, które przychylnym okiem patrzą na sklepy otwarte w niedziele. Jest ich już prawie 70 proc.
Ale w Kraju Tulipanów decyzje w tej sprawie należą do lokalnych władz. Tymczasem polski rząd pod naciskiem Solidarności zamierza jeszcze zaostrzyć zakaz m.in. poprzez likwidację kruczków prawnych umożliwiających otwieranie sklepów w niedziele np. jako „placówek pocztowych”.
– W Polsce, niestety, ekspertyzy przeprowadzone przed wprowadzeniem ustawy w ogóle nie są brane pod uwagę. Sklepy sieciowe kolejny raz sobie poradziły. To było od początku wiadome. Jedyny sens zakazu może być tylko wtedy, gdy to samorządy zdecydują, kiedy chcą mieć sklepy otwarte, a kiedy nie – mówi nam dr Andrzej Sadowski (55 l.) z Centrum im. Adama Smitha.
Halina Toczyska (70 l.), właścicielka osiedlowego sklepiku w Siedlcach: – Zakaz handlu sprawił, że tracę na swoim sklepie. W niedzielę mam bardzo mało klientów, bo każdy już się obkupił przed weekendem w marketach. Przez zakaz dostaję po kieszeni. Dla nas, właścicieli małych sklepów, lepiej będzie, gdy zostanie on zniesiony.
Halina Toczyska (70 l.), właścicielka osiedlowego sklepiku w Siedlcach: – Zakaz handlu sprawił, że tracę na swoim sklepie. W niedzielę mam bardzo mało klientów, bo każdy już się obkupił przed weekendem w marketach. Przez zakaz dostaję po kieszeni. Dla nas, właścicieli małych sklepów, lepiej będzie, gdy zostanie on zniesiony.