Pod koniec marca we Wrocławiu odbyła się konwencja PiS. Co znamienne, podczas niej nie wystąpiła liderka listy z tego okręgu, czyli Zalewska. Nie chciała nawet rozmawiać z dziennikarzami. Mediów unika też w tym tygodniu, gdy toczyły się negocjacje z nauczycielami. Podczas rozmów wprawdzie jest obecna, ale prowadzi je wicepremier Beata Szydło (56 l.). Wybory do europarlamentu już 26 maja, a wyborcy słyszą o Zalewskiej wyłącznie w kontekście chaosu w oświacie. Obrazu wciąż aktualnej minister nie poprawi nawet już fakt, że wczoraj nauczyciele prowadzący pod ponad tygodnia głodówkę w kuratorium małopolskim, przerwali strajk.
ZOBACZ TEŻ: Były mąż Kaczyńskiej śmieje się z prezydenta i strajku nauczycieli
Nic dziwnego, że coraz głośniej, nawet w samym PiS, mówi się, że Zalewska może stracić miejsce na liście. Termin rejestracji list mija 16 kwietnia, więc jest jeszcze czas na zmiany.
- To nie tylko scenariusz realny, ale niemal pewny. Nie wyobrażam sobie, żeby pani Zalewska miałaby być premiowana awansem (bo to awans choćby pieniężny) za to, co się dzieje. Wyjazd do Brukseli miał być ewakuacją, ale partia nie może przekładać własnych interesów nad jej interesy
ZOBACZ TEŻ: Wyciekło nagranie Zalewską sprzed lat. Internauci łapią się za głowy [WIDEO]
– uważa politolog prof. Kazimierz Kik (72 l.). Jeśli tak się stanie, Zalewska może stracić nawet 3 mln zł. Tyle bowiem wynosi pensja wraz z dietami, którą jako europosłanka mogłaby zarobić przez 5 lat kadencji.