Przyznam, że nawet sprytnie PiS to rozgrywa. Wymyśla szkodliwy podatek, który jest jednym z elementów jego niestrudzonej walki z nieposłusznymi jego woli mediami, przekonując, że spora jego część pójdzie na wsparcie systemu opieki zdrowotnej. Ta, jak wiadomo, ledwo dyszy pod ciężarem koronawirusa, więc powstaje wrażenie, iż media nie chcą pomóc ratować życia i zdrowia Polaków. Tani chwyt, który ma sprawić, że Polacy uznają media za wrogów ludu.
Problem polega na tym, że wpływy do NFZ z tytułu tego podatku byłyby tylko ułamkiem procenta w skali budżetu systemu opieki zdrowotnej. W tym roku rząd na leczenie Polaków przeznaczy 103 mld zł. Z podatku od mediów zyskałby ok. 500 mln zł. Ani by to w żaden sposób nie wspomogło ciągle niedofinansowanej służby zdrowia, ani nawet nie rekompensowało dodatkowych wydatków związanych z walką z pandemią. Pod koniec listopada minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że koszty koronawirusa dla służby zdrowia to „minimum kilkanaście miliardów złotych”. 500 mln zł to kropla w morzu potrzeb.
To, co jednak jest niewielką sumą dla budżetu NFZ, jest istotną stratą dla mediów, które i tak już odprowadzają do budżetu ogromne pieniądze. Wziąwszy pod uwagę specyfikę tego biznesu i powiązanie jakości i niezależności mediów z ich dobrą sytuacją finansową, wszelkie jej zachwiania będą prowadzić do osłabienia „czwartej władzy”, a więc ich istotnej funkcji kontrolnej i informacyjnej. Wykorzystywanie pandemii do narzucania finansowego kagańca służy więc zamachowi na media, a nie ratowaniu służby zdrowia. Wplątanie jej trudnej sytuacji w walkę z niezależnymi od władzy mediami to tylko próba usprawiedliwienia tej niegodziwości.