Przerost treści nad formą. Recenzja książki Umberto Eco „Temat na pierwszą stronę”

2015-05-12 19:42

Podobno nie w ilości, ale w jakości siła, ale jeżeli Umberto Eco pisze powieść krótszą niż 400 stron, to wiedz, że coś się dzieje.

Wbrew powszechnym zachwytom nad najnowszym dziełem Włocha, trudno je uznać za książkę udaną. „Temat na pierwszą stronę” sprawia raczej wrażenie szkicu do powieści, niż krwistej literatury. Eco swoją pozycję literacką zbudował na świetnie opowiedzianych historiach, w które wplatał intrygujące refleksje. Tym razem zdecydował się na odwrotny zabieg, uznając prymat swoich przemyśleń nad narracją.

Bohaterem książki Eco jest życiowy nieudacznik, który niespodziewanie dostaje zadanie napisania książki o powstawaniu gazety, która nigdy się nie ukaże. Przewrotny punkt wyjścia powieści staje się przyczynkiem do krytycznego spojrzenia na współczesne media, które zamiast opisywać rzeczywistość, zaczynają same ją kreować. Same media są bardziej narzędziem w rękach ich właścicieli do uzyskiwania osobistych korzyści niż do stania na straży demokracji. I na poziomie refleksji Eco napisał książkę ważną, ale jako literatura „Temat na pierwszą stronę” wyraźnie kuleje, jakby autor słynący z drobiazgowej pracy twórczej pisał ją na kolanie. Opowieść szyta jest tak grubymi nićmi, kolejne epizody tak przypadkowe, a postaci tak papierowe, że lektura staje się – co w przypadku Eco się do tej pory nie zdarzało – prawdziwą męką. Dawno już tak ważna książka nie była jednocześnie tak kiepska.

Umberto Eco, „Temat na pierwszą stronę”, Noir sur Blanc