Wojna w Ukrainie to już dawno nie jest dramat tylko jednego narodu. Trwający od ponad 80 dni konflikt z każdym kolejnym rozszerza krąg ofiar. Wszystko wskazuje na to, że niebawem bardzo dotkliwie skutki tragedii wywołanej przez Władimira Putina odczują mieszkańcy krajów leżących tysiące kilometrów z dala od jej granic.
Mowa o przerażających skutkach wstrzymania eksportu z Ukrainy. Tymczasem nasz wschodni sąsiad to jeden z największych żywicieli krajów Azji i północnej Afryki, w których import ze wschodniej Europy żywi dziesiątki milionów ludzi. Konflikt za naszą wschodnią granicą znacznie ograniczył transport zbóż od piątego największego na świecie ich eksportera .Dotąd kupowało je od Ukraińców przynajmniej 20 krajów, w tym wiele afrykańskich.
Ciężko też mówić o produkcji nowego, w sytuacji gdy rolnicy wychodząc na pola wprost ryzykują własne życie. Prace na roli wykonują niejednokrotnie w kamizelkach kuloodpornych i hełmach. Co więcej, Rosja masowo kradnie ukraińskie zboże.
Zgodnie z informacjami, jakie przekazały kilka dni temu władze w Kijowie, od początku konfliktu Rosja miała zrabować ponad 500 tys. ton zboża. Mało tego, Rosjanie próbują nim nawet handlować. Na początku maja Egipt na wniosek ukraińskich władz cofnął morski transport z Rosji z powodu składającego się nań kradzionego zboża.
Nawet gdyby Ukrainie udało się zastopować kradzieże zbóż ze swojego terytorium, a rolnicy mieli pewność, że nie stracą życia podczas prac na polu, miałaby ona ogromny problem z eksportem. Wciąż bowiem Rosjanie blokują znaczną część ukraińskiego wybrzeża, a miasta takie jak Odessa, która jest bardzo istotnym portem na Morzu Czarnym, pozostają pod ostrzałem okupanta.
Jeszcze przed wojną 99 proc. zbóż transportowano dalej w świat właśnie przez porty morskie. Denys Szmyhal, przyznał, że dziennie Ukraina traci 170 mln dolarów ze względu na odcięcie od portów. Niebawem za blokadę zapłacić życiem mogą także obywatele krajów Afryki i Azji, którzy wystawieni zostaną na głód w związku z brakiem zbóż na rynku.
W dramatycznej sytuacji pomóc Ukrainie próbuje Polska. Już jednak na samym początku minister rolnictwa podkreślił, że problem jest zbyt duży. By uratować świat przed widmem masowego głodu trzeba eksportu około 5 mln ton ukraińskiego zboża miesięcznie. Henryk Kowalczyk powiedział wprost - ogromnym problemem będzie wyeksportowanie przez Polskę nawet 4 mln ton, a realne możliwości to maksymalnie 2 tony zboża na miesiąc.
- Przewieźć 4-5 mln ton zboża miesięcznie, prawdopodobnie przez Polskę się nie da, a jeśli udałoby się nam wspomóc w wywozie 1-2 mln ton ziarna - to będzie już duży sukces - przyznał szef resortu rolnictwa.
Tymczasem w Ukrainie w tym roku wyprodukować się uda prawdopodobnie około połowę z tego, co wyprodukowano w 2021 roku. Mykoła Solski, minister rolnictwa Ukrainy, ocenia, że będzie to w przybliżeniu 110 ton zbóż. Gdyby eksportować ten ładunek wyłącznie przez polskie porty z prędkością 2 ton na miesiąc, potrzeba by 55 miesięcy, czyli 4,5 roku.