"Super Express": - Premier Tusk na tle szczęśliwej rodziny. To zdjęcie z konferencji, na której premier powiedział, że rok 2013 to rok rodziny. Na zdjęciu jest rodzina, ale niestety nie polska, tylko irlandzka. Czy to jest ukryty rządowy przekaz: jeśli chcecie być szczęśliwą rodziną, to uciekajcie do Irlandii?
Andrzej Halicki: - Tak oczywiście nie jest (śmiech). Może trzeba było zadbać też o takie szczegóły, jak zdjęcie z tzw. stocku, bo później to jest temat do drwin i kpin. A temat jest poważny. Proszę zauważyć, że polska gospodarka nie przeżyła takiego kryzysu jak Irlandia, na szczęście.
- Może teraz przeżyje?
- Nie, jest raczej odwrotnie. Wydaje mi się, że dziś wiele irlandzkich rodzin chciałoby żyć w warunkach polskich, a nie na swojej wyspie. Na pewno jest wiele rzeczy trudnych, które dotyczą gospodarki. Możemy mówić o trudnym roku i kolejnych trudnych wyzwaniach.
- To kolejny trudny rok. Same trudne.
- Na pewno od 2009 roku trwa trudny okres kryzysu - nie tylko europejskiego, lecz także światowego. Ale na tym tle na pewno mamy, jako Polska, dobre oceny. Jeżeli mnie pan pyta, czy Polacy są tak uśmiechnięci jak ta rodzina ze zdjęcia, to pewnie nie w większości i nie wszyscy.
- "Skoro w Smoleńsku był zamach, to Marta Kaczyńska wyłudziła 3 mln złotych" - to pana wpis na Twitterze. W słowniku "wyłudzić" to uzyskać coś, stosując kłamstwo, podstęp, oszustwo. Marta Kaczyńska nie oszukała, nie dopuściła się oszustwa.
- Oczywiście, i dostała od ubezpieczyciela pieniądze z tej polisy, o której mówimy, która - przypominam - nie jest polisą na życie i nie obejmuje zamachu.
- Przeprosi pan panią Martę?
- Jeżeli polisa nie obejmuje zamachu, a Marta twierdzi, że w Smoleńsku był zamach i że w związku z tym jej rodziców zamordowano, to powinna zwrócić pieniądze. Jeżeli tego nie uczyni...
- Kiedy używa pan czasownika "wyłudziła", czyli zrobiła coś niezgodnego z prawem, pan przekracza granicę.
- Jeszcze raz powtarzam. Powinna zwrócić pieniądze przy tym stanie swojej świadomości, swojej wiedzy i przy warunkach ubezpieczenia, które akceptowała.
- Wycofuje się pan ze słowa "wyłudziła"?
- Nie, bo to nie było pełne zdanie.
- Ale to czasownik z pana Twittera.
- To skrót tego samego zdania, którego trzecią konsekwencją jest wyłudzenie, jeżeli nie nastąpi zwrot. Tylko tyle powiedziałem.
- Ale wyłudzenie ma miejsce, kiedy jest aktywna postawa osoby biorącej pieniądze. Czyli niezgodna z prawem.
- Ja jej nigdy tego nie zarzuciłem.
- Poseł Adam Szejnfeld przeprosił za pana.
- Ja przepraszam za Adama Szejnfelda, że za szybko przeprosił.
- Nie chce pan nawet powiedzieć, że to było niefortunne, za szybkie?
- To jest ostre zdanie, które jest konsekwencją bardzo ostrego, nieprawdziwego - jeżeli chodzi o dowody - wywiadu. I ja uważam Martę Kaczyńską za ofiarę sytuacji. Współczuję jej. Jest mi przykro, że to musiałem powiedzieć, ale ono jest konsekwencją bezpodstawnych oskarżeń, robienia polityki wbrew faktom i wbrew wiedzy. Mówię to także pod adresem głównego oskarżonego. W tym wypadku to nie jest Marta Kaczyńska, tylko prezes PiS Jarosław Kaczyński. To on powiedział o potwornym morderstwie dokonanym z udziałem czy świadomością rządu, a Marta Kaczyńska zaczęła je powtarzać. Nie można mówić jednego, a w życiu, po cichu akceptować, że stało się coś innego. Był zamach? To powinno się oddać te trzy miliony złotych.
- Przejdźmy do rzeczy bieżących. Premier Tusk na konferencji powiedział, że nie ma zastrzeżeń do pracy gen. Bondaryka. I dlatego przyjmuje dymisję? Brzmi to kuriozalnie.
- Proszę zauważyć, że jest pewien spór o reorganizację służb, służb tak szczególnych i wrażliwych jak ABW.
- Ale 10 lat temu reorganizowaliśmy te służby!
- Dlatego nie jestem w komisji, która się tym zajmuje, nie mam wiedzy, w jaki sposób ta reorganizacja ma przebiegać. Chciałem powiedzieć jedną rzecz poza wszelkimi wątpliwościami. 5 lat pana Bondaryka jako szefa ABW to jest 5 lat bardzo dobrego funkcjonowania ABW. Myślę, że do tego zmierzał premier. I na pewno to jest okres funkcjonowania polskich służb bez tego rodzaju wpadek, jakie miały miejsce w latach 2005-2007, kiedy były instrumentalnie wykorzystywane do polityki, do robienia zamętu w głowach ludzi. Przypomnę konferencje, jedną po drugiej, w czasie kampanii w 2007 r. z różnymi oskarżeniami.
- W piątek mieliśmy finał sprawy Mirosława G.
- I Mirosław G. jest mordercą, który przestał zabijać?
- Został skazany za łapówkarstwo.
- Ale nie jest mordercą. Jeżeli pan pamięta tamto oskarżenie po akcji prowadzonej pod kryptonimem "Mengele" i jego efekt w postaci zapaści polskiej transplantologii na dwa-trzy lata... Razem z tym oskarżeniem został rozwiązany cały zespół ludzi liczący ponad 20 specjalistów. To niepowetowana strata. Czy to, co się stało przedmiotem orzeczenia sądu, czyli podejrzenie o przyjęciu nieuzasadnionej korzyści, to morderstwo? Czy to jest powód, żeby wielu osobom w Polsce czekającym na zabiegi zabrać możliwość dłuższego życia?
- Człowiek, który przyjmuje łapówki, powinien być lekarzem?
- Uważam, że nie.
- Czyli dobrze, że doktor G. przestał operować?
- Nie. Oczywiście, że nie.
- Czyli łapówkarz może być lekarzem?
- Nie!
- To ja już nic nie rozumiem. Mirosława G. do tymczasowego aresztu skierował sąd. Nie Ziobro.
- Ale rozmawiamy o dwóch różnych rzeczach. Jeżeli pan uważa, że rozbicie zespołu transplantologów i kardiochirurgów z powodu bardzo niejasnych, bo nieudokumentowanych zarzutów, ale także części tych zarzutów, które zostały potwierdzone, chociaż z karą w zawieszeniu, to jest powód do tego, żeby na wiele miesięcy zastopować zdolność realizacji przeszczepów, na które czekają pacjenci - to ja mówię: Nie! Z łapówkarstwem trzeba walczyć bezwzględnie, ale to nie jest powód do tego, żeby organizować konferencję i mówić o patologicznym układzie, którego szef nigdy więcej nie będzie zabijał ludzi. Bo ten zespół nie mógł przeprowadzać operacji, bo transplantologia polska przez dwa kolejne lata nie mogła się podnieść z kolan.
- Sprawa pozostawienia przez pana dra Mirosława G. gazika w sercu człowieka i śmierci tego człowieka trwa.
- Także przypadki złych zabiegów i błędów lekarskich powinny mieć jak najczęściej finał sądowy.
- A co będzie, jeśli się okaże, że Ziobro wypowiadając to słynne zdanie - że przez tego człowieka już nikt życia pozbawiony nie będzie - ma poniekąd rację? Bo rzeczywiście ktoś, komu w sercu zostawiono gazik, został pozbawiony życia.
- A ja odwracam pytanie i powiem: A co będzie, jeśli te setki - o ile nie kilka tysięcy osób, a w zasadzie dziś już ich rodziny - które czekały na zabiegi, dokładnie to samo powiedzą w kierunku oskarżyciela, w tym wypadku organizatora tej konferencji?
- Zmieniamy temat. Czy Donaldowi Tuskowi zabrali prawo jazdy?
- A dlaczego mieliby zabrać?
- Bo w 2007 roku Tusk powiedział, że "tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać pieniądze na fotoradary, a nie na drogi".
- Podpisuję się pod tym zdaniem premiera. Fotoradary nie stanowią o bezpieczeństwie na drogach, ale jakość dróg na pewno...
- Posłowie są też pstrykani przez fotoradary czy nie?
- Są! Niestety, należę do tego grona. Rozmawiałem z inspektorem Połciem (główny inspektor transportu drogowego - red.) i jeżeli prawdziwa jest jego informacja, to chyba na 281 zdjęć parlamentarzystów prowadzących zbyt szybko tylko 10 osób się odwołało.
- A kiedy pana pstryknęli?
- 24 grudnia 2011 roku. Właśnie mi się wyzerowało konto.