Przełom dla rządu to 2009 r.

2008-07-17 4:00

O rekonstrukcji rządu, błędach ekipy PO-PSL, klimacie w Kancelarii Premiera, traktacie lizbońskim, tarczy, EURO 2012 i liberalizmie XXI wieku rozmawiamy z Michałem Bonim, głównym strategiem Tuska

"Super Express": - Czy dojdzie do rekonstrukcji rządu?

Michał Boni: - Nie ja jestem premierem, nie mnie to oceniać. Myślę, że pan premier się zastanawia.

- Czy wiarygodny jest np. poseł PO Jarosław Gowin, który mówi, że będą wymienieni ministrowie trzech resortów?

- Moja rola polega na tym, że ja jestem doradcą w sprawach merytorycznych. Myślę, że to, co jest ważne dla rządu na dzisiaj, to poprawić swoją pracę programową - nie tylko w sensie strategii, które wypracowujemy, ale także bieżącej działalności. Błędem jest jednak myślenie, że chodzi tylko o przygotowanie dobrych ustaw. Jest wiele rzeczy, które mogłyby się dziać bez skomplikowanych regulacji. Podam przykład. W planie pracy rządu na drugą połowę roku jest m.in. mała poprawka do jednej z ustaw, zrobiona tylko i wyłącznie po to, aby szef straży pożarnej mógł wydać regulamin, na mocy którego wprowadzi kodeks etyczny straży pożarnej. Bo tak wcześniej była skonstruowana ustawa, że bez jej zmiany nie da się tego przeprowadzić. Czy to nie jest absurdalne? To są sprawy, które powinny być poza całą ścieżką legislacyjną. Mamy prawo, które zżera samo siebie. Uważam, że legislacja jest narzędziem, a nie celem samym w sobie.

- Co z pana perspektywy trzeba by poprawić w ramach rządu?

- Mam wrażenie, że w ciągu ostatniego pół roku nastąpił kolosalny postęp, jeśli chodzi o myślenie, o programowanie. Proszę zwrócić uwagę, że inicjujemy wielkie zmiany w systemie finansowania i funkcjonowania nauki i szkolnictwa wyższego. A to nie jest proste zadanie, są różne konflikty i też trzeba je rozumieć. Opracowujemy zmiany w edukacji, nowe programy, nowe funkcje szkoły, zakładające większą nowoczesność. Kolejna sprawa, profesjonalizacja armii od 2010 r. Inna bardzo ważna ustawa powinna zmienić funkcjonowanie szpitali. Myślę tu o ZOZ-ach, komunalizacji i przekształceniu w spółki prawa handlowego. Ale w sposób bezpieczny, z realizacją procesów naprawczych i oddłużeniem. Domykamy program reformy emerytalnej. Można powiedzieć, że właściwie w każdej dziedzinie postępują różnego rodzaju procesy decentralizacyjne. I jak nieraz słyszę, że rząd nic nie robi, nie podejmuje wyzwań, nie reformuje, to zastanawiam się, o co miałoby chodzić?

- Mamy zatem rząd wręcz idealny, rząd marzeń. Wszystko jest albo zrobione, albo przygotowane - cud się dokonał...

- Nie, nie. Mówię o pozytywnych aspektach, które dostrzegam. Ale oczywiście chciałbym, żeby różne rzeczy były robione szybciej. Żeby nad niektórymi ustawami czy założeniami do ustaw praca była krótsza.

- Czyli co się nie udało?

- Moim zdaniem nie udało się przeorać - i właściwie nie dotyczy to rządu, konkretnych ministrów, ale w ogóle administracji państwowej - myślenia o prawie. Mamy zbyt wiele ustaw, które są zbędnymi nadregulacjami. Jeżeli chodzi o pakiet na rzecz przedsiębiorczości, można było więcej rzeczy z większym impetem i szybciej zrobić. Uważam, że nie umieliśmy publicznie powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi w sprawie wyzwań klimatyczno-energetycznych. Nie wydaje mi się również, żebyśmy w tych dziedzinach, które dotyczą np. wsparcia społeczeństwa obywatelskiego zrobili - z pewnymi wyjątkami - coś szczególnie istotnego w ciągu ostatniego półrocza.

- Co będzie przełomem dla rządu Tuska?

- Bez wątpienia przełomowy będzie rok 2009, bo jest to rok trudnego budżetu. Już dziś przygotowujemy się do tego. Po drugie, w przyszłym roku będziemy widzieli, na ile różne zdarzenia w gospodarce światowej przekładają się na Polskę. Wiele środowisk obawia się spowolnienia gospodarczego, które ma być echem recesji amerykańskiej. Ale to nie jest tak, że jak tam coś się zmieniło, to i tutaj od razu wszystko leci w dół. Gospodarka europejska jest generalnie silniejsza, a gospodarska polska ma swoje stałe i silne kotwice. Ale to nie zmienia faktu, że w 2009 r. musimy strategicznie przygotować się na lata następne.

- Jaka atmosfera panuje w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów?

- Nie mam z nią żadnego kłopotu. Dla mnie atmosfera jest dobra. Mam wrażenie, że lubię się ze wszystkimi.

- Unika pan tematów politycznych, przecież pańska funkcja nie jest apolityczna...

- Rząd zawsze jest polityczny. Natomiast ja siebie sam traktuję jako eksperta, a nie polityka. Nie myślę o karierze posła, kogokolwiek takiego.

- Nie ma pan ciągotek politycznych?

- Naprawdę nie mam. Patrzę na polską politykę z jednej strony z dużym szacunkiem, ale z drugiej strony uważam, że ona jest za bardzo skupiona na teraźniejszości, a za mało na przyszłości. Nie znaczy to, że od dzisiejszego dnia można się odwrócić plecami. Nie można i nie wolno. Jak jest inflacja, trzeba dokładnie - z ekonomicznego punktu widzenia - zanalizować, jak ona oddziałuje na ludzi. I tym, którzy tego potrzebują, trzeba pomóc. Wiadomo, że wpływ rządu w różnych krajach na inflację jest ograniczony, co nie znaczy, że nie należy nic robić. Czy chociażby taki pomysł - to jest inicjatywa pana premiera - żeby w Unii Europejskiej zastanowić się nad kwestią limitowania produkcji żywności. UE kontraktuje wielkość produkcji - czy to tak ma być? Czy 100 mln ludzi na świecie, którzy żyją na granicy głodu, możemy wysłać więcej pieniędzy, czy może należy znieść bariery? Nigeria, która produkuje ropę naftową na dużą skalę, z drugiej strony ma kłopoty z żywnością, ale nakłada na nią 60-70 proc. cła. Argentyna podobnie. Co zrobił Meksyk? Wprowadził sztywne ceny żywności na 150 artykułów, pod hasłem, że trzeba je chronić. No i co się dzieje? - znikają różnego rodzaju dobra i zaczynają się kolejki. W Polsce taką reglamentację żywności już kiedyś przez wiele lat przerabialiśmy i myślę, że to powinna być dobra lekcja, żeby nie iść w tę stronę, tylko szukać innych rozwiązań.

- Jaki wpływ na strategiczną sytuację Polski ma odrzucenie traktatu lizbońskiego?

- Myślę, że z szumem wokół traktatu nie powinniśmy przesadzać. Unia Europejska w okresie prezydencji francuskiej będzie czyniła różne wysiłki, żeby ten traktat wszedł w życie. Jeśli tak się stanie, będzie dobrym narzędziem do uporządkowania pracy w UE. Z drugiej strony, nowe kraje będą mogły szybciej wejść do struktur. W traktacie jest wiele uproszczeń, jeżeli chodzi o różne procesy decyzyjne. To jest korzystne również dla Polski.

- Co jest największym problemem UE?

- Wydaje mi się, że to, czego najbardziej potrzebuje Unia w tym przyspieszającym konkurencyjnie świecie, to dobra równowaga między elastycznością i swobodą, jaką powinny mieć różne kraje, a pewną wspólnotą zachowań politycznych i ekonomicznych. Te wspólne działania nie mogą podważać interesów poszczególnych krajów, nie mogą być żadnym dyktatem.

- Jak pan jako strateg odniesie się do innej kwestii - do tarczy antyrakietowej?

- Jeśli myśli się o strategii Polski, to tarcza: TAK, ale nie za wszelką cenę, tylko pod tymi warunkami, które sformułował pan premier. Do tego dochodzi jeszcze jedna kalkulacja - nasze relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Moim zdaniem Polska powinna być w szeregu tych krajów, które dobrze współdziałają, a nie tych, o których się mówi: "chciały-nie chciały". Ale to nie może podważać ani eliminować naszego twardego stanowiska dotyczącego tego, co chcemy osiągnąć. Bo z jednej strony są przekonania ideowe, a z drugiej realne poczucie bezpieczeństwa. Dlatego musimy walczyć o konkretne zapisy, które zapewnią nam np. stałą obecność baterii rakiet Patriot w Polsce. To jest ważne nie tylko teraz, ale dla naszej przyszłości, dla tego, co będzie się działo za lat 20.

- Czyli będzie tarcza w Polsce?

- Jesteśmy w trakcie negocjacji. Myślę, że obu stronom zależy, żeby znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie. Z pewnym zdziwieniem odebrałem informację, że Amerykanie zaczynają rozmawiać z Litwą. Przecież za chwilę w USA rozpędzi się kampania wyborcza i nie sądzę, aby w ostatniej chwili dokonywano jeszcze takich reorientacji, bo to jest reorientacja także w relacjach z Rosją.

- Będziemy gotowi na EURO 2012?

- UEFA wysoko oceniła nasze przygotowania i idą one do przodu. Ja z kolei bardzo wysoko oceniam nowy młody zespół, który kieruje Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad - on pracuje biznesowo, wie, co to jest zarządzanie projektem. Ważna jest również ustawa, która może umknęła uwagi opinii publicznej, a umożliwia obywatelowi - w sytuacji wywłaszczenia - odwołanie, ale z drugiej strony nie powstrzymuje decyzji administracyjnej, że na danym terenie już się rozpoczyna budowa. Dlatego nie mam wątpliwości, że EURO nam się uda. Bardziej obawiam się, jak będzie przygotowana polska drużyna.

- Jak liberał czuje się na stanowisku urzędnika państwowego, ingerującego w różne dziedziny życia publicznego?

- Dziś - inaczej niż na początku lat 70. - działamy w świecie globalnym. Globalny rynek, sprawy klimatyczne, żywnościowe, wymagają innego spojrzenia. Np. w porównaniu do tego, co było dwadzieścia lat temu, na świecie aktywnych zawodowo jest półtora mld ludzi więcej. Liberałowie XXI wieku uświadamiają sobie, że rynek nie rozwiązuje wszystkich problemów, wiedzą, gdzie ten rynek trzeba odblokowywać - np. w kwestii wolnego handlu, a gdzie jest potrzebna inna interwencja państwa.

Michał Boni

Szef zespołu doradców strategicznych premiera Tuska, b. minister pracy w rządzie J.K. Bieleckiego, b. polityk KLD i UW.

Ma 54 lata