"Super Express": - Nie wszystkim w Polsce przypadła do gustu polemika Andrzeja Dudy z Dmitrijem Miedwiediewem, który Europę oskarżył o nową zimną wojnę. Prezydent na konferencji w Monachium odniósł się do słów premiera Rosji i stwierdził, że to Moskwa odpowiada za zepsucie relacji z Zachodem. Słychać głosy, że w kontekście tego, co się tam mówiło, to spora fanfaronada ze strony głowy państwa. Rzeczywiście?
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Fakty są znane i trudno mówić o przesadzie, kiedy ma się rację. Przecież to, co się dzieje na Ukrainie, to w zasadzie piąta wojna, którą wywołała Moskwa. Proszę też pamiętać, co w Dumie mówiło się wtedy, gdy ta wyrażała zgodę na ewentualną interwencję Rosji na Ukrainie. Jeden z deputowanych mówił, że Zachód pokrzyczy i przestanie. W związku z tym trzeba twardo stawiać sprawę, bo jakiekolwiek sygnały ze strony Zachodu, że sprawa przyschnie, są zachętą dla Kremla dla dalszych agresji.
- Sceptycy wypowiedzi prezydenta przeciwstawiają wypowiedź szefa niemieckiego MSZ. Ten twierdził, że zimnej wojny jeszcze nie ma, a Miedwiediew boi się jedynie jej powrotu. Warto było wychodzić przed szereg? Nie lepsza byłaby dyplomacja w stylu niemieckim?
- Bawimy się w retorykę. Czy w jednym szeregu jest Estonia i Portugalia? Oczywiście, że nie, bo oba kraje są w innych uwarunkowaniach geopolitycznych. Polska jest krajem, który jako jedyny w UE graniczy zarówno z Rosją jako agresorem, jak i Ukrainą jako państwem zaatakowanym. Istotą polityki Polski jest więc ukazywanie polityki Rosji taką, jaką ona jest. Nie da się powiedzieć, że nic się nie stało i musimy się porozumieć. Na jaki temat? Uznania skutków rosyjskiej agresji na Ukrainę?
- Odkąd dyplomacją kieruje PiS, padają liczne oskarżenia, że ta ekipa kompromituje nas w Europie i nikt nie będzie chciał nas zaraz słuchać. Myśli pan, że słowa prezydenta zostaną zauważone i docenione w Europie czy wręcz przeciwnie - uznane zostaną za kolejne szaleństwo Warszawy?
- To głos, który zostanie zauważony i doceniony. Wyraża bowiem stanowisko krajów naszej części Europy, która postuluje wzmocnienie wschodniej flanki NATO. Ma to silne poparcie w USA, szczególnie w kręgach wojskowych. Podobnie widzą rzeczywistość kraje skandynawskie. Twarde stanowisko zajmuje także Wielka Brytania. Nie jest więc tak, że jest zwykłym wołaniem na puszczy, ale wpisuje się stanowisko licznych krajów, które swoją polityką zraziła do siebie Rosja.
Zobacz: Sondaż dla SE.pl: Najlepsza impreza z Kukizem i Kwaśniewskim