"Super Express": - Mieliśmy mieć biliony metrów sześciennych gazu łupkowego, a może się okazać, że - jak szacuje Państwowy Instytut Geologiczny - mamy co najwyżej 350 miliardów. Skąd tak gigantyczne różnice w szacunkach?
Przemysław Wipler: - Po prostu PIG na podstawie 22 dokonanych do tej pory odwiertów oszacował ich efektywność, a następnie przemnożył przez szacowaną liczbę złóż w Polsce. Te odwierty to za mało, by stwierdzić coś na temat fragmentu jednego obszaru koncesyjnego, a co dopiero mówić o całym kraju! Przypomnę, że śmiało możemy mówić o tym, że złoża gazu łupkowego pokrywają jedną trzecią Polski, więc na wszelkie ostateczne dane jest zdecydowanie za wcześnie.
- Nie zmienia to faktu, że ten raport niejako burzy hurraoptymistyczny nastrój, który zapanował w Polsce po pierwszych informacjach o naszych złożach gazu łupkowego. Mieliśmy stać się gazowym eldorado...
- Ale warto zauważyć, że nawet jeżeli nasze złoża będą na poziomie 350 mld metrów sześciennych, to będzie to bardzo dobra wiadomość. Mamy bowiem udokumentowane do tej pory złoża gazu konwencjonalnego na poziomie 100 mld! Więc tak czy siak będzie to dla nas ogromna korzyść.
- Tylko czy taki raport PIG nie odstraszy firm, które potencjalnie chciały zainwestować w sektor wydobywczy gazu łupkowego w Polsce?
- To są bardzo poważne amerykańskie koncerny, notowane na giełdzie, i zapewniam, że nie łożyłyby kwot rzędu setek milionów złotych w przedsięwzięcie, które okaże się nieopłacalne. Gdyby nie wierzyli w sukces, to po prostu nikt u nich by się na taką inwestycję nie zgodził.
Przemysław Wipler
Poseł PiS, ekspert ds. gazu