"Super Express": - Czy potrzebujemy narodowego przewoźnika lotniczego w Polsce?
Przemysław Wipler: - Ważne, by w Polsce były możliwości połączeń międzynardowych i jak największa liczba połączeń wewnątrzkrajowych. Jednocześnie, żeby były one uzasadnione ekonomicznie i jak najtańsze. Olbrzymia liczba przewoźników, którzy funkcjonują na rynku europejskim, to są firmy państwowe. Podejmują decyzje, które z polskiej perspektywy nie muszą być korzystne. Lufthansa będzie miała strategię, żeby wszystkich pasażerów z Polski wozić do Monachium, Berlina czy Frankfurtu i stamtąd dopiero wysyłać ich w świat. Finalnie loty z Polski do Ameryki będą droższe.
- LOT nie kosztuje nas zbyt drogo?
- LOT na obecnych zasadach nie ma jakiejkolwiek racji bytu. Firma tak nieefektywna jest po prostu skazana na upadłość. Jest żywym trupem, zombi.
- Padł pomysł, by przenieść majątek LOT do Eurolotu.
- To nie jest takie proste. Wierzyciele nie są głupi i nie pozwolą na to. Jeśli ktoś zawierał umowy, wystawiał faktury, to nie pozwoli, aby firma, która ma problem z przeżyciem, wyzbyła się swojego majątku. Wierzyciele mogą zablokować zmiany restrukturyzacyjne. To nie są dzieci, nie mają problemu z liczeniem. Moim zdaniem ten pomysł to jest nawijanie makaronu na uszy. Nic z tego nie będzie.
- LOT otrzymał pomoc w wysokości 400 milionów złotych.
- Spółka i państwo polskie będą miały problem z KE. Te pieniądze LOT będzie musiał oddać w ciągu pół roku. Jeśli nie, KE stwierdzi niedozwoloną pomoc publiczną. Będziemy mieli nie tylko upadły LOT, ale również problemy w Unii. To będzie taki sam przypadek, jak ze stoczniami polskimi. Dostały one pomoc państwową, która została zakwestionowana. Musiały oddać całą kwotę, nie miały z czego i było to kamieniem młyńskim u szyi, który je zatopił.
- Komisja Europejska ma dopiero podjąć decyzję, czy zgodzi się na pomoc dla LOT.
- Jest pewność, że się nie zgodzi. Ktokolwiek mówi cokolwiek innego, oszukuje opinię publiczną.
- Skąd ta pewność?
- Wiele innych linii lotniczych ma problemy i to uruchomiłoby lawinę podobnych wniosków do UE. Ten rynek jest bardzo wrażliwy na wahnięcia konkurencyjne. Z jednej strony mamy molochy państwowe, a z drugiej prywatne firmy, które świetnie sobie radzą z tanim rozwożeniem pasażerów pomiędzy europejskimi miastami. Taka pomoc byłaby uderzeniem również w nie. Od razu podniosłyby larum.
- Wiele krajów radzi sobie bez własnych linii.
- Jesteśmy 40-milionowym krajem. Dużo mniejsze kraje mają centra logistyczne. Posiadanie takiego centrum, z którego prowadzone są loty do ważnych ośrodków gospodarczych, daje po prostu szanse na rozwój. Sieć infrastruktury lotniczej musi być zintegrowana z siecią autostrad, kolei. Problemy LOT są pochodnymi również tego, jak został okrojony plan inwestycji infrastrukturalnych na innych odcinkach. Koleje, autostrady, teraz jeszcze Modlin. To pogłębia nasz prowincjonalizm jako kraju: w świat będziemy latać z Frankfurtu, Monachium albo z Moskwy.
- To dlatego warto ratować LOT?
- Zanim podejmiemy decyzję o tym, czy ratować LOT i co to znaczy go ratować, odpowiedzmy na pytanie, czy jest w ogóle "ratowalny". Tego w tej chwili nie wiemy. Sam minister skarbu nie wie, co się dzieje w spółce, tym bardziej nie wiem tego ja, poseł opozycji. Moim zdaniem nie mamy narzędzi do ratowania LOT.
Przemysław Wipler
Poseł PiS