Więcej – nie zgadza się nic. Może prawie nic. Bo owszem, w przemówieniu premiera pojawił się mocny akcent o ochronie rodziny, na którą podniesienie ręki ma być podniesieniem ręki na całą wspólnotę. Był to i owszem element konserwatywny.
Jedyny, w całym wystąpieniu szefa rządu. Co było jeszcze? Ano słowa o klimacie. O ruchu drogowym. O wsparciu socjalnym. Wyrównywaniu szans. Nie zabrakło ostrych słów pod adresem liberalizmu gospodarczego. Publicysta Łukasz Warzecha określił przemówienie Morawieckiego jako wystąpienie „socjaldemokratycznego premiera”.
Osobiście tak daleko bym nie szedł – w kwestiach obyczajowych, ideologicznych, PiS chyba wciąż jest bardziej w centrum, bądź umiarkowanie ciąży ku prawicy. Jednak w kwestiach ekonomicznych jest jednoznacznie lewicowy. Zaś w kwestiach wartości jest retorycznie prawicowy, jednak powoli rozmywa swój przekaz (kluczenie w sprawie ochrony życia, wybór przedstawicielki skrajnej lewicy na szefową komisji ds. Rodziny). PiS to obecnie formacja centrowa dryfująca w stronę lewicy. A w przyszłości – gotów jestem się o to założyć – jeśli PiS przetrwa, to koalicjantów szybciej znajdzie po stronie lewej, niż wśród liberałów bądź narodowców.
Żeby było jasne – powstanie PiS-olewu nie jest zarzutem – tak po prostu ułożyła się nasza historia, że formacje uznane za prawicowe nigdy w istocie prawicowe w pełni nie były. Zaś lewicę zdominowali przez lata postkomuniści, faktycznie będący liberałami. Oczywiście część polityków Zjednoczonej Prawicy ma prawicowe poglądy, więc w przyszłości mogą odchodzić z partii. A polska scena polityczna, już dziś bardziej zróżnicowana niż w poprzedniej kadencji nie jest jeszcze ukształtowana na dobre. Wydaje się jednak, że docelowo PiS zajmie miejsce z lewej strony (nieco bardziej w centrum od obecnej lewicy), zaś po stronie prawej powstanie coś nowego. I można PiS krytykować, zwalczać za wiele rzeczy. Ale bynajmniej nie za prawicowość.