Ale czas normalny nie jest, więc informacje o drożyźnie nie elektryzują tak bardzo jak fakt, że rok szkolny zaczyna się w czasie wciąż trwającej pandemii. Tak, tak – są ludzie, którzy podważają istnienie koronawirusa, twierdząc, że cała choroba jest spiskiem, wymysłem itd. Słowom ich przeczą jednak prawdziwe informacje o zachorowaniach i zgonach realnie istniejących ludzi, wśród których nie brak naszych znajomych, ale też ludzi powszechnie znanych, sportowców, artystów, nawet polityków. Są pocieszające doniesienia, że wirus staje się bardziej zaraźliwy, ale mniej zabójczy, że w naszej strefie geograficznej generalnie groźny jest mniej, co nie znaczy bynajmniej, że groźny nie jest. Nie pomaga brak konkretów. Z jednej strony słyszymy apele o zachowanie maksimum bezpieczeństwa, noszenie maseczek, pilnowanie się. Ale też słyszymy, że za nieposłanie dzieci do szkoły grozić mają bardzo surowe kary. Czyli każą nam się bać i straszą, ale jak ich posłuchamy, będziemy za to karani. Ironia na bok. Na obronę rządzących można powiedzieć, że to nie oni wymyślili koronawirusa, i o ile 100. rocznica Bitwy Warszawskiej czy 40. rocznica Solidarności nie miały prawa ich zaskoczyć, a zaskoczyły, co skończyło się blamażem, o tyle akurat pojawienie się wirusa było sytuacją nagłą, niespodziewaną, która zaskoczyć jak najbardziej może. Jednak od pojawienia się koronawirusa minęło już wiele miesięcy. Nie ma mowy o ponownym zamknięciu gospodarki, powrót do szkoły wydaje się koniecznością. A skoro tak, konieczny jest konkretny plan działania. Tak, by powrót do szkoły był wydarzeniem wesołym, a nie bardzo smutnym.
Przemysław Harczuk: Dzieci wesoło pobiegły do szkoły
2020-09-02
5:52
Tym razem początek roku szkolnego przebiegał zupełnie inaczej niż przez ostatnich kilkadziesiąt lat. Najważniejszym tematem nie było zastanawianie się nad tym, czy tym razem nicpoń zda z klasy do klasy, w co dziecko ma być ubrane ani nawet naturalne nerwy pierwszoklasistów dzielnie maszerujących pierwszy raz w życiu do szkoły. Głównym tematem medialnych doniesień nie były znacznie wyższe niż przed rokiem koszty zakupów podstawowych szkolnych produktów – co w czasie normalnym nie schodziłoby z czołówek pism i portali internetowych.