Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: Senat jest potrzebny, ale pytanie: po co?

2018-01-24 4:44

Od kilku dni piszemy o kompromitacji senatorów, którzy zagłosowali przeciwko zatrzymaniu swojego kolegi, senatora Stanisława Koguta. PiS chce badać, kto był "zdrajcą" i w tajnym głosowaniu wziął w obronę polityka podejrzewanego o korupcję.

Publicznie Koguta broni za to senator Jan Rulewski z. Platformy Obywatelskiej. W całej sprawie najistotniejsze jest jednak postawienie pytania o sens istnienia Senatu jako takiego. Przed laty postulat likwidacji Senatu był ważnym elementem programu Platformy Obywatelskiej, potem Ruchu Palikota i Zjednoczonej Lewicy. Politycy PiS mówili o zmniejszeniu liczby senatorów do 30, a PSL o uczynieniu z Senatu izby samorządowej. Zmieniały się rządy, programy, a Senat w niemal niezmienionej formule istnieje cały czas. Chodzi o izbę, która rocznie generuje koszty w wysokości 100 mln zł. Izbę, która wybierana jest w tym samym czasie co Sejm, i od kilku kadencji większość w niej ma partia rządząca. Zazwyczaj izba ta pełni jedynie rolę notariusza dla decyzji Sejmu. A jedyne różnice są wtedy, gdy trzeba wziąć w obronę kolegę. W takiej formie ta izba parlamentu, zwana izbą wyższą, kompletnie nie ma sensu. Osobiście nie twierdzę, że należy Senat zlikwidować, bo istniał on w I i II Rzeczypospolitej, a likwidowany był wtedy, gdy Polska nie była suwerenna, na przykład w okresie PRL. A więc likwidacja izby wyższej miałaby bardzo zły wydźwięk symboliczny. Jednak na pewno nie można zostawiać Senatu w tej formie. Można rozważyć, by wybory do obu izb odbywały się w innym terminie. Można zamienić Senat w izbę samorządową, w której są przedstawiciele regionów. A oprócz tego wprowadzić zasadę, dzięki której dożywotni mandat senatora przysługiwałby byłym prezydentom, na zagospodarowanie których w Polsce nie ma za bardzo pomysłu. Na pewno należy dyskutować o zmianie uprawnień Senatu, by na przykład mógł - jak w USA - mieć większe prerogatywy w sprawach polityki zagranicznej. Jednak zostawienie izby wyższej w obecnej formule, gdzie Polacy muszą rocznie płacić 100 mln zł za ochronę kolegów polityków, byłoby rozwiązaniem słabym.

ZOBACZ TAKŻE: Senat ratuje totalną opozycję?

Nasi Partnerzy polecają