Raptem kilka tygodni temu rozmaici eksperci mówili, że niezależnie kto wygra wybory prezydenckie, nastąpi koniec Platformy Obywatelskiej (w sojuszu z Nowoczesną i Zielonymi występującą jako Koalicja Obywatelska). Małgorzata Kidawa-Błońska w sondażach dołowała tak bardzo, że jej poparcie nie dawało szans nawet na przekroczenie wyborczego progu. Wystarczyła zmiana kandydata, by za dotknięciem czarodziejskiej różdżki PO „cudownie” się odrodziła. Rafał Trzaskowski jest dziś bez wątpienia głównym konkurentem prezydenta Andrzeja Dudy. I tu mamy cud następny. Otóż nastąpiła reaktywacja PO-PiS-u, rozumianego jako naprzemienne rządy dwóch głównych sił politycznych, które ostro ze sobą walczą, ale walka ta im obu daje korzyści. Traci Polska, bo piętnastoletnia wojna dwóch formacji jest dla debaty publicznej i kraju niszcząca. Coś sensownego zaproponuje PO? PiS zaraz to zjedzie jako rzecz haniebną, za którą stoją obce stolice. I odwrotnie – choćby najlepszy pomysł PiS będzie torpedowany przez PO jako szkodliwy dla demokracji. Większość Polaków widzi to zapętlenie, widzi absurd sytuacji, a na koniec i tak, z zatkanym nosem głosuje. Na PiS ze strachu przed powrotem PO, bądź na PO ze strachu przed PiS-em. Pozytywnego przesłania jest tu niewiele. A pomysł budowy trzeciej siły, co pięć lat temu wydawało się bardzo realne, dziś można włożyć między bajki. No, chyba, że stanie się coś niespodziewanego i jednak ktoś trzeci zmieni rezultat tych wyborów. To mało prawdopodobne, jednak cuda w polskiej polityce nie są tak rzadkie, jakby się zdawało.
Przemysław Harczuk: POPISOWO rozegrani
2020-06-08
5:10
Wybory coraz bliżej, istnieje szansa, że tym razem się odbędą. Jednak obstawiania pieniędzy, że na pewno tak się stanie, nikomu lepiej nie doradzić. Z prostej przyczyny: w naszej umiłowanej Ojczyźnie rozmaite cuda się zdarzają. I tak, na przykład, wydawało się blisko dekadę temu, że Prawo i Sprawiedliwość na dobre zniknie ze sceny politycznej, a były spindoctor tej formacji, kiedyś narodowiec, potem polityk PO, a dziś peeselowiec, pisał nawet książkę o końcu PiS-u właśnie. Jak ten koniec wygląda widzimy od pięciu lat, wystarczy włączyć telewizję.