Przemysław Harczuk

i

Autor: "Super Express"

Przemysław Harczuk: PiS jeśli przegra, to sam ze sobą

2018-04-21 5:00

Przemysław Harczuk dla Super Expressu

Opozycja zapowiada stworzenie programu, który byłby atrakcyjny jak 500 plus i odebrał narrację PiS. Szczerze mówiąc, średnio przekonywająca obietnica. Po pierwsze - z ust polityków PO i Nowoczesnej zapowiedzi i wypowiedzi słyszeliśmy wiele. Program 500 plus z jednej strony miał obrażać godność polskich kobiet, osłabiać rynek pracy, z którego odchodzą kobiety, które ze świadczenia korzystały. Nie mówiąc już o fatalnych skutkach w postaci rozpicia Polaków przez socjalno-demograficzny program. Ci sami politycy, którzy przed programem przestrzegali, jednocześnie żądali, by obejmować nim każde pierwsze dziecko w rodzinie, poszerzać ofertę. A więc program jest za drogi, trzeba go naprawić, więc trzeba sprawić, by drogi był jeszcze bardziej. No szczerze mówiąc, przy tak paranoicznym podejściu trudno w ogóle brać na poważnie jakiekolwiek zapowiedzi ekonomiczne obecnej opozycji. Czy oznacza to, że PiS będzie zawsze rządził, bo nie ma z kim przegrać? Nic z tych rzeczy. Jest to truizmem, ale partia rządząca może przegrać sama ze sobą. Wyborcy PiS mogą wybaczyć wizerunkowe wpadki, ale nie ogromne nagrody dla polityków. Bo PiS zapowiadał, że będzie inaczej. Wyborcy konserwatywni nigdy nie zaakceptują też kapitulacji w kwestiach światopoglądowych. Wypowiedź ministra Czaputowicza o tym, że Polska nie będzie zabiegać o wartości chrześcijańskie w Unii Europejskiej, jest co najmniej dziwna. Bo co zdaniem ministra ma być spoiwem we Wspólnocie? Kasa? Nie, bo interesy państw są często rozbieżne. Geopolityka? A gdzie tam! Przecież są państwa antyrosyjskie i robiące z Putinem interesy. Właśnie jedynym spoiwem Unii może być wspólnota cywilizacyjna, oparta na między innymi chrześcijańskich wartościach. Jeśli przyjmiemy, że na przykład Francja ma być laicka (a za paręnaście lat muzułmańska), Czechy bezwyznaniowe, a Polska katolicka, to raczej trudno będzie o porozumienie. Po prostu - różnice cywilizacyjne wewnątrz Unii będą zbyt wielkie. Oprócz kwestii zasadniczych jest oczywiście wspomniany we wstępie bieżący interes polityczny. I w tym kontekście wypowiedź szefa MSZ jako przedstawiciela rządu PiS jest co najmniej ryzykowna. Dla konserwatywnych wyborców kompletnie niezrozumiała.