Platforma Obywatelska poniosła klęskę przez to, że była całkowicie zdemoralizowana przez przychylne jej media. Afery? Skandale? Nieważne - w programie Lisa, wstępniaku "Wyborczej", komentarzach Waldemara Kuczyńskiego próżno było szukać rzeczowej krytyki rządu. Pełno zaś było straszenia faszyzmem, jaki niewątpliwie chce nam zafundować Kaczyński i spółka. W pewnym momencie ludzie uznali, że ośmiorniczki i drogie kolacje za kasę podatników, knajacki język na nagranych taśmach, agenci WSI w otoczeniu byłego już prezydenta mają się nijak do medialnego obrazu słodkiego eldorado, w którym dzięki PO przyszło nam żyć. Ludzie zorientowali się, że "ch... dupa i kamieni kupa" rzucone przez ministra Sienkiewicza są może wulgarne, ale bardziej wiarygodne niż zaklęcia "Gazety Wyborczej". A określenie "państwo polskie istnieje teoretycznie" niestety jest smutnym faktem. Internet i media społecznościowe zaczęły przypominać dawne postulaty PO - gruntowna naprawa państwa, zmiana konstytucji, jednomandatowe okręgi wyborcze, zniesienie finansowania partii z budżetu, likwidacja Senatu i immunitetu poselskiego, wprowadzenie obywatelskości, wreszcie zielone światło dla firm, klasy średniej. W zamian dostaliśmy państwo zagrabione przez grupkę cwaniaczków wspieranych przez potężną machinę medialną. W efekcie PO przegrała wybory, a oprócz większości w Sejmie dla PiS mamy w parlamencie ugrupowania nowe - Nowoczesną Ryszarda Petru, która przypomniała Platformie liberalne korzenie, i bezpartyjny ruch Kukiz'15 mocno podkreślający obywatelskość. Czyli hasła przez Platformę nie tylko zapomniane, co wręcz przez osiem lat podeptane.
Ci, którzy dziś są PiS życzliwi, zamiast "wspierać i popierać", powinni najmocniej patrzeć na ręce. By wiedzieć, jak to odbudowanie państwa wygląda. I czy czasem pełen szczytnych haseł PiS nie stacza się w kierunku PO. Czego oby nie było.