Sąd w Warszawie, skazujący aktywistę za to, że powiedział prawdę o aferze reprywatyzacyjnej. Sędzia sądu administracyjnego, śmiejący się z córki bestialsko zamordowanej działaczki lokatorskiej. Sąd apelacyjny w Białymstoku, po siedemnastu latach kuriozalnego procesu skazujący na bezwzględne więzienie przedsiębiorcę. To tylko przykłady z ostatnich kilku dni, będące dowodem na patologie w sądach III RP. Patologie istniejące od lat, a z którymi obecny rząd miał raz na zawsze skończyć. Tymczasem, poza zmianami personalnymi w KRS i Sądzie Najwyższym nie zmieniło się nic. Co więcej – w jednej z wymienionych wyżej spraw skandaliczny akt oskarżenia sporządziła prokuratura. Prokuratorzy w sprawie tej oskarżający awansowali już za dobrej zmiany.
Mówienie o reformie w sytuacji, gdy z żadną reformą nie mieliśmy do czynienia, jest ponurym żartem. Układ sędziowski w sądach ma się dobrze tak samo, jak miał się dobrze przez ostatnich lat kilkadziesiąt. Człowiek w zderzeniu z wymiarem (nie)sprawiedliwości (sądami, prokuraturą) nie znaczy nic. I faktycznie – zmiany w systemie sądowniczym są ważne, i do przeprowadzenia trudne. Polityk, któremu by się to udało zasłużyłby nie tylko na podziękowanie, ale na pomnik. Ale z całym szacunkiem – w tym wypadku nic takiego nie miało miejsca.