Że występują w dobrej sprawie. Że NASI mają rację, a ONI racji nie mają. Koniec, kropka. PiS z antypisem może się szarpać, wściekać na siebie, opluwać, ale zwiera szeregi w jednym przypadku – gdy ktoś wyłamuje się z ich świata. Gdy widzi prawdę, a nie partyjne przekazy dnia, a wiedzę o życiu czerpie ze źródeł innych niż rządowa, tudzież opozycyjna stacja telewizyjna. Wtedy pisior z antypisiorem wspólnie wrzeszczą – SYMETRYSTA, i tak kończą wszelką dyskusję. „Bo prawda leży tam, gdzie leży, a nie pośrodku” – argumentują zaangażowani bojownicy naszej zimnej domowej wojenki. I nawet w jakimś sensie się z nimi zgadzam – symetryzm polegający na przykładaniu równej miary do wszystkiego, jest bez sensu. Próba ważenia racji komunistycznych oprawców i ich ofiar, jest obrazą zarówno rozumu, jak i moralności. Ale obrazą rozumu jest też niewidzenie symetrii tam, gdzie ona faktycznie występuje. A jest tak w przypadku sporu o polskie sądy i wymiar sprawiedliwości. Obie strony uderzają w wysokie tony. Podają najmocniejsze argumenty. Jedni mówią o reformie wymiaru sprawiedliwości, oczyszczaniu go z mafii i komunistycznych złogów, drudzy o obronie wolnych sądów przed „faszystami” z PiS. Prawda jest inna. W wymiarze sprawiedliwości mieliśmy do czynienia z ciężkim nowotworem. Bardzo ciężkim. Ale zamiast lekarstwa wstrzyknięto wirus ebola. Wzmożonych moralnie, wrzeszczących o tym, że trzeba „z nimi”, przeciwko „tamtym” warto zapytać, czy lepiej wspierać Wehrmacht, czy Armię Czerwoną? Przesada? Oczywiście – nikt w Polsce nie strzela, do totalitaryzmu daleko, nie ma obcych bagnetów, obozów koncentracyjnych, zsyłek na Sybir, strzałów w tył głowy. Ale faktem jest, że próbuje się nas, obywateli, zmusić do opowiedzenia się po którejś ze stron. Podczas, gdy żadna ze stron nie zasługuje na to, by po jej stronie się opowiedzieć. Z jednej strony mamy pozorowaną reformę, próbę jedynie upartyjnienia sądów. Z drugiej – niezreformowany wymiar sprawiedliwości, z szeregiem patologii. I sytuację, która naprawdę zaczyna grozić rozmontowaniem państwa jako takiego. Lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz proponuje okrągły stół w sprawie sądów. Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Okrągły stół kojarzy się jako porozumienie – wg jednych konieczne, wg innych zdradzieckie – komunistycznych i solidarnościowych elit. A w kwestii wymiaru sprawiedliwości to właśnie elity (z obu stron barykady) zawiodły. Obywatele nie powinni dać się wciągać w ten spór. Ale pokazać elitom gest Kozakiewicza. I zażądać oddania wymiaru sprawiedliwości pod obywatelską, rzeczywistą kontrolę. To jedyny sposób na wyjście z kryzysu.
Przemysław Harczuk dla "Super Expressu": Symetria, sądy, okrągły stół
2019-12-20
5:42
Zazdroszczę moim kolegom – zarówno tym z PiS-u, jak i antypisu. Nie, nie chodzi o pełniejsze portfele – siedzenie w kieszeni partii politycznych (a u niektórych to właśnie jest powodem zaangażowania) jest może intratne, ale mało komfortowe, każde wybory można przypłacić zawałem, albo „tylko” bolesnym upadkiem. Tym, czego kolegom zaangażowanym zazdroszczę jest ich pewność.