W okresie międzywojennym z gazet o określonej proweniencji wychodzili wybitni publicyści, ale też gazety tamtego czasu mają na koncie haniebną nagonkę na prezydenta Gabriela Narutowicza, który zginął potem od kuli szaleńca. Dziś media wspierające opozycję wpadają w histerię i potępiają w czambuł każdego, kto ośmieli się choćby pomyśleć inaczej niż zmieniające się z dnia na dzień przekazy dnia partii opozycyjnych. W podobną histerię wpadli niedawno publicyści sympatyzujący z PiS. Oto okazało się, że dobre wyniki PSL z Kukizem i Konfederacji mogą sprawić, że Prawo i Sprawiedliwość straci możliwość samodzielnego rządzenia. Powiało grozą. I niektórzy postanowili za wszelką cenę PiS-u bronić, na przykład rozprawiając się z postulatami Konfederacji. Osobiście mam masę zastrzeżeń do tego ugrupowania, jednak twierdzenia w stylu „dobrowolny ZUS sprawi, że cofniemy się do XIX wieku i na emeryturze będziemy żyć w nędzy” brzmią (abstrahując od samego pomysłu) nieco dziwacznie.
Bo raz – dobrowolny ZUS jest w Niemczech. Trudno powiedzieć, by tamtejsi emeryci byli nędzarzami. Po prostu – ludzie samozatrudnieni gdy ich nie stać składki czasowo nie płacą, gdy im się poprawia sytuacja, płacą. U nas ZUS licytuje człowiekowi mieszkanie za niezapłaconą składkę, ale „w przyszłości dziś pozbawiony lokalu będzie miał emeryturę”. Sorry, wolę mieć dach nad głową, niż cieszyć się mirażem przyszłej emerytury, którą dostanę, gdy dożyję, za lat kilkadziesiąt. Dwa – krytyką dobrowolnego ZUS-u PiS-owscy publicyści uderzają w partię, którą wspierają. Bo nie dalej jak dwa tygodnie temu PiS szczycił się obniżeniem… ZUS-u właśnie. A postulat stawki dobrowolnej zgłaszał między innymi wybrany przez PiS Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz. A więc uderzając w Konfederację życzliwi PiS-owi publicyści zaszkodzili nie tyn, którym chcieli. Partyjne zacietrzewienie szkodzi czasem tym, których zacietrzewieni tak mocno chcą wspierać.